niedziela, 27 października 2013

Epilog

  Moje serce przepełnione było radością. Ten przepiękny dzień, a właściwie wieczór, już na zawsze pozostanie w mojej, ale również kibiców Arsenalu i nie tylko, pamięci.
Ślub wzięliśmy 26 czerwca, na tej uroczystości byli prawie wszyscy członkowie naszej rodziny, piłkarze i nasi najlepsi przyjaciele.
Lukas pogodził się z Wojtkiem, tak samo jak i ja, gdyż tak na dobrą sprawę do końca nie wiedziałam o co się na niego obraziłam.. Wszystko układało się świetnie, zostaliśmy rodzicami. W marcu urodziłam pięknego chłopczyka, któremu daliśmy imię Dominik. Lukas postanowił uczyć naszego synka gry w piłkę nożną jak i miłości do Arsenalu. Dominik w wieku 6 lat przystąpił do młodzieżówki Arsenalu i gra w niej aż po dziś dzień, lecz teraz jest podstawowym napastnikiem tego klubu. Można by powiedzieć, że nastąpiła wymiana pokoleń.
  Lukas zakończył swoją karierę piłkarską w wieku 38 lat, ale nie rozstał się z tym sportem, gdyż został on trenerem, tak, zastąpił Arsene Wengera i został trenerem Arsenalu, klubu, który naprawdę kochał.
  Ja, byłam szczęśliwa, gdyż spełniłam się jako żona, matka i mam nadzieję, że niedługo babcia swoich wnuków. Cieszyłam się, że mój były szef (ten z Polski) załatwił mi pracę w Londynie, gdyż nowe życie zaczęłam właśnie w nowym, przepięknym mieście...


                                                                       KONIEC

Dziękuję wszystkim za komentarze i wyświetlenia, które bardzo mnie motywowały.
Dziękuję również za to, że w ogóle to czytaliście, chociaż przez chwilę mogliście być w moim świecie jakim jest piłka nożna. Jeżeli chcecie czytać moją nową twórczość:


ZAPRASZAM NA MOJE NOWE BLOGI:







piątek, 25 października 2013

Rozdział 15

  Obudziły mnie lekkie promienie słońca wpadające przez okno. Chcąc nie chcąc wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, a później jak zwykle poszłam do kuchni, by zrobić Lukasowi pożywne śniadanie. Mój kochany wstał szybciej niż się spodziewałam.
- Hej kotek. - szepnął mi do ucha
- Cześć, jak się spało? - spytałam chytrze się uśmiechając
- Z tobą zawsze świetnie. - odwzajemnił gest
- Dzisiaj gracie, jak się czujesz przed meczem? - zapytałam kładąc talerze na stole
- Staram się o tym nie myśleć, przede mną jeszcze dużo czasu. - oznajmił siadając
- Ach, no tak... Ja to już się nie mogę doczekać.. W końcu zobaczę cię w akcji i to jeszcze w tak ważnym dla klubu spotkaniu, mam nadzieję, że wygramy. - wyznałam szczerze
- Ja też, ale bardziej boję się twojej odpowiedzi... - rzekł cicho
- Dlaczego, co ja niby miałabym takiego powiedzieć? - spytałam nie rozumiejąc
- Zobaczysz po meczu.. - kąciki jego ust ruszyły ku górze
- Okej, nie wnikam. - po raz kolejny odpuściłam
  Lukas zdawał być się jakiś taki poddenerwowany, nie rozumiałam tego. No ale w końcu nigdy nie grałam w tak prestiżowych rozgrywkach i nie wiem co teraz roi się w jego głowie...  W ciszy, zjedliśmy śniadanie. Później razem wybraliśmy się na zakupy do fan-shopu Arsenalu. Kupiliśmy szalik, koszulkę z nazwiskiem Podolski i do tego czarne spodnie z logiem klubu. Czas szybko nam zleciał i nim zdążyliśmy się obejrzeć nadszedł czas na wyruszenie, na Wembley.
                                                                      * * * * * *
  Siedząc na trybunach oczekiwałam na wyjście piłkarzy. Miałam cholerne nadzieje na to, że uda im się wygrać z wielką Barceloną..
  Wyszli. Napięcie rosło, sędzia gwizdnął po raz pierwszy w tym spotkaniu. Finał Ligi Mistrzów oficjalnie się rozpoczął. Pierwsza akcja Arsenalu zakończyła się fiaskiem, za to kontratak Katalończyków golem.. Nie wiedziałam co się dzieje, już w 1 minucie straciliśmy gola, to było nie do ogarnięcia... Totalny szok, na trybunach piski zawodu kibiców Arsenalu i euforia radości tyle tylko, że w sektorze kibiców Barcelony.. Zawiodłam się, ale przecież ten mecz dopiero się rozpoczął i są szanse na to, że go wygramy. Przez całą pierwszą połowę tego spotkania wypruwałam sobie gardło, które dopiero w 15 minutowej przerwie trochę odsapnęło. Wytłumaczenie? Wytłumaczenie wyniku? Nie da się go wytłumaczyć, po prostu straciliśmy gola i tyle, trudno, chłopaki muszą walczyć. Bez zastanowienia opuściłam swoje miejsce na trybunie południowej i udałam się w stronę szatni. Wiedziałam, że to się nie powiedzie, przecież nikt by mnie nie wpuścił do szatni chłopaków, ale za pomocą mojego kochanego, który nieoczekiwanie stał przy drzwiach udało mi się do niej wejść. Mina chłopaków i trenera kiedy zagościłam w szatni - bezcenna.
- Dobra chłopaki! Teraz mnie słuchajcie, sorry trenerze, że zabieram czas, ale muszę im coś powiedzieć. A więc! Każdy atak Katalończyków jest przeprowadzany przez Inieste i Alexisa, który jak już chyba zauważyliście swoje podania kieruje do Messiego. Postawcie na krycie strefą i przeprowadzajcie szybkie kontrataki, gdyż wszyscy piłkarze Barcelony przy rzutach rożnych lub przy wykonywaniu wolnych, są na waszej połowie. Lukas, ty jesteś pilnowany przez Pique więc zawsze uciekaj na prawą stronę, bo Bartra widocznie sobie nie radzi, przerasta go ważność tego meczu! Przy rożnych spróbujcie wycofań piłki po ziemi na 20 metr i stamtąd próbujcie swoich sił strzałami z dystansu, Giroud i Lukas się do nich świetnie nadają, a więc do dzieła i dziękuję za uwagę!. - zakończyłam swój wyjątkowo długi monolog
  Zadowolona z siebie i naładowana pozytywną energią wyszłam z szatni i już po chwili znalazłam się na swoim miejscu. Chłopaki ponownie zawitali na murawie, a sędzia po raz kolejny zagwizdał rozpoczynając drugą połowę. Chłopaki stosowali się do moich wskazówek i nieźle im to wychodziło, ponieważ w 59 minucie, kiedy to Koscielny wykonywał rzut rożny, wycofując piłkę na około 25 metr do Lukasa padł strzał, który wyrównał wynik tego spotkania. Euforia i szał, tylko te dwa słowa mogą opisać to, co wtedy czułam. To była moja taktyka, którą przekazałam im w szatni, byłam z siebie dumna. Kolejne minuty nie chciały przynieść żadnego efektu, do czasu. Kończyły się nadzieje na to, że ten mecz zakończy się w podstawowym czasie gry, ponieważ kończyła się 90 minuta i nic, żadnych akcji, ale w końcu padło kilka celnych podań i co najważniejsze?! Strzał! Padł strzał, po którym piłka znalazła swoje miejsce w bramce! A co było w tym takiego wyjątkowego? To, że gola na wagę zwycięstwa strzelił mój kochany! To było niesamowite! Znów ta radość, znów euforia i skandowanie nazwiska mojego chłopaka. Ostatni gwizdek sędziego, zakończył ten jakże emocjonujący mecz. Radości nie było końca, aż tu nagle z głośników poczęła lecieć moja ulubiona na chwilę obecną  piosenka. Zdziwiłam się, gdyż Poldi ujął w swoją dłoń mikrofon i wywołał mnie na murawę. Posłusznie wykonałam jego "polecenie" i szybko znalazłam się na boisku. Kiedy stanęłam przed moim kochanym ten uklęknął i spytał (po Polsku).
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak, jasne, oczywiście, że tak! - krzyknęłam uwieszając się mu na szyi

                                         (10 komentarzy i pojawi się kolejny wpis)

Tak, wiem głupie.. Ale no cóż... Trudno XD


                                              ZAPRASZAM NA MOJE NOWE BLOGI :D





wtorek, 22 października 2013

Rozdział 14

  Dwa tygodnie... Dwa tygodnie minęły w mgnieniu oka. Moja choroba odpuściła, lekarze mówią o cudzie. Lukas, przez ten czas i nie tylko był bardzo opiekuńczy. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czułam, że ten chłopak jest dla mnie stworzony. Miałam nadzieję, że nic ani nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić.
                                                                        * * * * * *
- To co kochanie? Lecimy do Londynu. - uśmiechnął się szelmowsko
- Jasne, już musimy się zbierać, zaraz mamy samolot. - chwyciłam walizkę
  Wyszliśmy z hotelu ze szczerymi uśmiechami na twarzach, w końcu mieliśmy się z czego cieszyć. Chora już nie jestem, lecz będę musiała jeździć co pół roku na badania, to już jest mały pikuś.
  W Londynie wylądowaliśmy późnym wieczorem. Rozpakowaliśmy walizki i zeszliśmy do kuchni.
- Zrobię nam herbatę. - zaproponował Lukas
- Dobrze skarbie. - uśmiechnęłam się
- Będę musiał ci coś powiedzieć... - wręczył mi kubek z herbatą
- Mów. - nakazałam wesoło
- Ale chodźmy do salonu. - powiedział łapiąc mnie za dłoń
  Wyczuwałam, że coś jest nie tak, ale czekałam na rozwój akcji.
- No więc.. Kiedy ty byłaś w klinice.. Ja dostałem propozycję gry w Bayernie... I.. Dzisiaj jest ostatni dzień, teraz już ostatnie godziny na podjęcie decyzji.. Chcę wiedzieć co ty o tym sądzisz.. - spojrzał się w moje tęczówki
- Co ja o tym sądzę... Sądzę, że w Bayernie są same gwiazdeczki... - powiedziałam oschle
- Ale tam będę mógł się rozwijać z trenerem Guardiolą... - oznajmił ze spuszczoną głową
- Lukas, a spójrz na to z tej strony. Jesteś napastnikiem, tak? - spytałam retorycznie - A w Bayernie na tej pozycji od wielu lat gra Thomas MüllerClaudio PizarroMario Mandžukić, pomyśl czy trener Guardiola posadzi ich na ławce, jeżeli wie na co ich stać i zna się z nimi? Nie sądzę kochanie, ty byś wtedy grzał ławę, a Arsenal bez ciebie nie byłby już tym Arsenalem, którego kocham...
- Wiesz.. Masz rację skarbie. Zadzwonię do nich i odrzucę tą ofertę. - pocałował mnie czule
  Jak powiedział tak też zrobił. Nie mogłam pozwolić na to by się zmarnował, bo nie oszukujmy się, w Bayernie grają same gwiazdeczki.. Nawet Mario Goetze przeszedł tam z Borussi za co miałam do niego ogromny żal.. Cóż, Lukasowi na to nie pozwolę, gdyż wiem, że tu, w Londynie jest jego miejsce, tutaj go naprawdę potrzebują i co najważniejsze każdy go szanuje. Kocham go, więc chcę dla niego jak najlepiej i dobrze mu doradzę, zawsze bez względu na okoliczności.
- I co? Powiedziałeś im, że nie chcesz? - spytałam kiedy wszedł do salonu
- Tak, zostaje w Arsenalu na kolejny sezon. - posłał mi uśmiech - A już jutro gramy w finale.
- Ale jak to? Finał? - zapytałam zdziwiona
- Pamiętasz ten dzień, w którym dowiedziałaś się o chorobie? Wtedy powiedziałaś, żebym zagrał tą drugą połowę dla ciebie, dałem z siebie wszystko i strzeliłem hat-tricka. To było w półfinale, a teraz nadszedł czas na finał. - pocałował mnie w czoło
- Ale mi głupio.. Nawet ci nie pogratulowałam.. - wbiłam wzrok w ziemię
- Nie mogłaś mi pogratulować, bo przecież ci o tym nie powiedziałem. - ujął moją dłoń
- Fakt, to teraz bardzo ci gratuluję. Jestem z ciebie dumna słońce. - oznajmiłam złączając nasze usta w gorącym pocałunku
- Chodźmy spać, bo jutro czeka cię ciężki dzień.. - dodałam po chwili
- A ciebie czeka wielkie zaskoczenie... - mruknął prawie niedosłyszalnie
- Mówiłeś coś? - spytałam podejrzliwie
- Nie, nie, nic nie mówiłem. - upierał się
- No dobrze.. - odpuściłam
  Udaliśmy się do sypialni. Chciałam żeby mój kochany się odprężył przed meczem dlatego też spędziłam z nim upojną noc...

                                           (10 komentarzy i kolejny rozdzialik)

No i co? 
Jak myślicie, jakie zaskoczenie czeka Klarę?

środa, 16 października 2013

Rozdział 13

  Chwilę później do sali wszedł lekarz, który zabrał mnie na badania. Po godzinie poszliśmy do jego gabinetu.
- Widzę, że już pani lepiej. - uśmiechnął się - Lecz nie mam dla pani dobrych wieści...
- Proszę przejść do rzeczy.. - wystraszyłam się
- Badania wykazały, że jest pani chora... Poważnie chora, a mianowicie ma pani złośliwego raka skóry.. - oznajmił
  Zamurowało mnie, w moich oczach pojawiły się łzy. Dlaczego akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać pojawiła się ta choroba?! 
- Umrę?! Czy ja umrę?! - krzyczałam przez łzy
- Niestety.. Ma pani góra 2 tygodnie, nie jesteśmy w stanie pani pomóc, gdyż jest on w zaawansowanym stadium.. Przykro mi.. - oznajmił spuszczając głowę
- O Boże... - załamałam się
  Zrezygnowana udałam się do sali numer 26, w której musiałam spędzić jeszcze jedną noc.. Przez długi czas nie mogłam zasnąć.. Pozostało mi tak mało czasu... Zastanawiałam się jak ja powiem o tym Lukasowi.. Najlepiej prosto z mostu, ale to nie jest takie łatwe na jakie się z początku zdaje..
                                                                        * * * * * *
  Następnego dnia obudziła mnie głośna konwersacja między doktorem, a Lukasem..
- Ale jak to?! Ona nie może umrzeć! Jest mi teraz potrzebna! - krzyczał Lukas
- Niestety nie jesteśmy w stanie nic zrobić.. - mówił spokojnie doktor
- Wy musicie ją uratować! Nie! Ja ją zabieram do kliniki w Monachium, tam się nią odpowiednio zajmą! Proszę dać mi wypis! - nalegał Lukas
- No dobrze.. - odpuścił lekarz
  Zdziwiła mnie postawa Lukasa, myślałam, że chłopak się ode mnie odwróci.. A tu taka miła niespodzianka.. Nie wiedziałam jaka jest ta klinika w Munchen, ale słyszałam, że Łukasz Piszczek przebył tam poważną operację biodra, która się powiodła, więc byłam spokojna. Do sali wszedł Lukas, przykucnął przy łóżku i ujął moją dłoń.
- Nie zostawię cię kochanie, już dziś pojedziemy do Monachium, tam cię wyleczą. - oznajmił wpatrując się w moje oczy
- Dziękuję ci, nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty.. - przytuliłam go
  Wtem przyszedł doktor, dający mi wypis. Razem z Lukasem opuściliśmy mury szpitala i udaliśmy się do domu. 
- Teraz ja zabukuję lot, a ty spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy. - nakazał, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.
  Nie powiem, ze się nie bałam, ale chciałam zawalczyć o swoje życie. Szybko spakowałam ubrania do walizki i zeszłam na dół. Lukas był już ubrany i czekał na mnie w korytarzu.
- Na którą mamy lot? - spytałam ubierając buty
- Za godzinę odlatujemy. - uśmiechnął się nieznacznie
  Pojechaliśmy na lotnisko. Trwało to dość długo, przez korki na drogach. Poszliśmy na odprawę i wsiedliśmy do samolotu.
  Lot minął bez żadnych przeszkód. W Monachium znaleźliśmy się po południu. Pierwszym naszym celem było pojechanie do kliniki, w której niby mają mi pomóc. 
                                                                        * * * * * *
- Dobrze, będzie pani musiała przychodzić na chemioterapię. - uśmiechnął się doktor - Będzie pani żyć, czuję to. 
- W Londynie dali mi zaledwie 2 tygodnie życia.. - przypomniałam
- To źle powiedzieli, bo rak jest w stadium niezaawansowanym. - stwierdził wesoło
- Ale jak to, przecież w tamtym szpitalu mówili zupełnie co innego.. - pogubiłam się
- Niech pani się nie martwi, wszystko będzie dobrze. - zapewnił pan Muller
- Widzisz kochanie, pomogą ci i wyzdrowiejesz. - przytulił mnie i czule pocałował

                                           (10 komentarzy i kolejny rozdział)

No dobra, spontan, spontan, spontan :D Podoba się? 
Bo mi szczerze mówiąc ulżyło :D

środa, 9 października 2013

Rozdział 12

  Chyba każdy z nas nie lubi, gdy to cholerne ustrojstwo, jakim jest budzik wyrywa z naprawdę świetnego snu.. No ale cóż, trzeba z tym sobie jakoś radzić. Tym razem wyłączając budzik przypomniałam sobie o treningu, więc nie było problemu z podniesieniem swoich zwłok z łóżka. Mimowolny uśmiech gościł na mojej twarzy. Już dziś miałam wrócić do piłki, do mojej miłości z przed lat.. To jest piękne, po prostu nie do opisania.
  Na stadionie pojawiliśmy się punktualnie. Lukas pobiegł do trenera i spytał się czy mogę z nimi zagrać mecz, na moje szczęście zgodził się. Cała w skowronkach poszłam do szatni dziewcząt i przebrałam się w odpowiedni strój, którego tak mi brakowało. Na murawie stawiłam się jako pierwsza, przedstawiłam się trenerowi i rozpoczęłam rozgrzewkę. Zrobiłam 5 okrążeń stadionu, a później kilka ćwiczeń rozciągających. Kiedy chłopaki raczyli przyjść, ja już byłam całkowicie rozgrzana i zaczynałam biec kolejne okrążenia. Nie przejmowałam się obecnością Wojtka, ani chłopaków, prowadziłam własny tok rozgrzewki jaki znałam za czasów gry w Legii. Po 30 minutach ciągłego rozgrzewania wszystkich partii mięśni, przyszła kolej na rozegranie meczu. Trener wyznaczył Łukasza Fabiańskiego i Wojtka Szczęsnego do wybierania składu. Modliłam się żeby Łukasz wybrał mnie i szczęście znów się do mnie uśmiechnęło, bo gdy Łukasz dowiedział się, że dziś grałam z nimi wybrał mnie jako pierwszą. Ogólnie mieliśmy fajną drużynę.
- Klara, na jakiej pozycji chcesz grać? - spytał trener
- Kiedyś grałam jako środkowy napastnik, ale cofałam się też do defensywy, więc na boisku mnie było pełno. - uśmiechnęłam się - Więc nie zmienię pozycji, zagram, jako napastnik.
- No dobrze, to już, na boisko! - wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu
  Zaczęliśmy grę. Przez cały czas się uśmiechałam. Miałam również swoje okazje do strzelenia goli, których nie udało mi się wykorzystać, ale w końcu przełamałam się i piłka po moim strzale zatrzepotała w siatce. Cieszyłam się jak kiedyś, lecz teraz była to dla mnie chwila wyjątkowa.. Szczęsny nie dowierzał, że pokonała go dziewczyna, ale mało mnie to interesowało. Podbiegłam do Lukasa, przytuliłam i go pocałowałam.
- Dziękuję. - wyszeptałam mu do ucha
- Nie ma za co księżniczko. - uśmiechnął się
  Wszystko szło po mojej myśli, lecz biegnąc z piłką w stronę bramki przeciwnika zaczęłam tracić równowagę, zrobiło mi się ciemno przed oczami, udało mi się dośrodkować piłkę, a później po prostu stracić przytomność...
  Obudziłam się dopiero w szpitalnej sali. Obok mojego łóżka na krzesełku siedział, a tak właściwie to spał Lukas. Ujęłam jego dłoń, od razu się obudził.
- Co ja tutaj robię? - spytałam całkowicie zdezorientowana
- Zasłabłaś na treningu, poleciała ci też krew z nosa, strasznie się bałem, byłaś taka blada.. Wojtek zadzwonił po karetkę, która przywiozła cię tutaj.. - wyjaśnił mi całą sytuację
- A długo tak śpię? - zapytałam unosząc jedną brew
- Drugi dzień, dzisiaj jest środa, dokładniej godzina 21:15. - oznajmił gładząc moją rękę
- Dlaczego nie jesteś na meczu?! Przecież dzisiaj gracie przeciw Chelsea! Liga mistrzów, kochanie, to twoje marzenie.. - zawodziłam wiedząc, że to przeze mnie opuszcza to spotkanie
- Spokojnie, nic się nie stało.. Jeszcze nie raz zagramy w LM.. - pocałował mnie
- Która jest już minuta meczu? - nadal pytałam
- Aktualnie 30, a co? - spojrzał na mnie podejrzliwie
- Gracie u siebie, a ten szpital jest daleko czy blisko stadionu? - zasypywałam pytaniami
- No jakieś 5 minut drogi, ale powiedz do czego zmierzasz. - nakazał
- Jesteś w składzie na ten mecz? - z moich ust znów usłyszał pytanie
- Jestem, jako rezerwowy, a co? - zniecierpliwił się
- To pędź tam! Idź na drugą połowę! Niech trener cię wpuści na boisko jako zmiennika, zagraj dla mnie! - nakazałam mocniej ściskając jego dłoń
- Jeśli mam grać dla ciebie, to pojadę.. Trzymaj kciuki kochanie. - ucałował mnie w policzek i opuścił salę.

                                                    (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Sama siebie też zaskoczyłam :D Ale co tam, w końcu to fikcja :D


!!Nowe Blogi!!




Serdecznie zapraszam i proszę o komentarze :D

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 11

  Rano obudziłam się w objęciach Lukasa. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego unoszącą się klatkę piersiową i przysłuchiwałam się biciu serca mojego kochanego.
- Już nie śpisz? - usłyszałam jego głos
- Jak widać. - uśmiechnęłam się muskając jego usta - Idę zrobić śniadanie. Jakieś specjalne życzenie?
- Nie kotku, zdaję się na ciebie. - odwzajemnił gest
  Przeciągając się wyszłam spod kołdry, zebrałam porozrzucane po całym pokoju ubrania i spokojnie udałam się do łazienki. W dość szybkim tempie umyłam się i ubrałam w luźne ciuchy. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę kuchni. Postanowiłam zrobić "kolorowe" kanapeczki. Szybko się z tym uwinęłam.
- Lukas! Chodź na śniadanie. - krzyknęłam
- Już idę! - usłyszałam głos dochodzący z góry
  Wspólnie z moim kochany spożyłam pierwszy posiłek dnia. Wywnioskowaliśmy też, że nie ma sensu żebym wracała do Polski, więc z powrotem musiałam rozpakować swoje rzeczy. Po godzinie 16 udaliśmy się na spacer. Pogoda nas nie rozpieszczała, było chłodno, ale w ramionach mojego kochanego czułam się jak w niebie.
- Wiesz.. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w łazience? To już wtedy wiedziałem, że jesteś tą jedyną.. - wyznał patrząc mi się w oczy
- A ja.. Ja zrozumiałam, że cię kocham po tym zdarzeniu z Wojtkiem.. - powiedziałam uśmiechając się
  Po tych słowach szliśmy w ciszy, która w żaden sposób nam nie przeszkadzała. Co chwilę uśmiechaliśmy się do siebie i wpatrywaliśmy się w swoje źrenice. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, lecz zebrało się na deszcz..
- Chyba musimy już wracać. - rzekłam odrywając się od Lukasa
- Chodź no tu do mnie, zawsze chciałem to zrobić.. - powiedział przyciągając mnie do siebie
  Całowaliśmy się w deszczu. Wcześniej, widząc to w filmach, myślałam, że to jest głupie, lecz doświadczając tego zmieniłam zdanie.. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, z nie wiadomo jakiego powodu zaczęliśmy się śmiać. W dobrym humorze wróciliśmy do domu. Oczywiście pierwsze co zrobiliśmy po powrocie to się przebraliśmy, bo w końcu przemokliśmy do suchej nitki, a później, później zjedliśmy przepyszną kolację przyszykowaną przez Lukasa i siedliśmy w salonie włączając jakiś film. Czas spędzony z Poldim był niesamowity, taki wyjątkowy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze jak z nim.
- Kochanie, widziałem jak okiwałaś Szczęsnego wtedy na treningu, ty masz przeszłość związaną z piłką? Weź mi coś o sobie opowiedz.. - poprosił Lukas
- No dobrze, a więc mając siedem lat tata zabrał mnie na trening żeńskiej sekcji Legii Warszawa, właśnie tam grałam z kumplami w nogę, tam się wszystkiego nauczyłam. Gdyby nie kontuzja, którą złapałam na jednym z meczy, już jako szesnastolatka to nadal bym grała.. Ale jak widać los chciał inaczej... - oparłam głowę na jego ramieniu
- A nie chciałabyś powrócić do uprawiania tego sportu? - spytał gładząc moje włosy
- Oczywiście, że bym chciała, nawet bardzo, ale to już siedem lat jak nie gram... - oznajmiłam
- Nic nie szkodzi, jutro pojedziesz ze mną na trening, spytam naszego trenera czy mogłabyś pograć razem z nami, żeby przypomnieć sobie co nie co, a później się zobaczy co dalej. - uśmiechnął się szeroko
- No dobrze, o której mam wstać? - zapytałam podnosząc głowę
- Myślę, że o 9, bo równo o 10 zaczynamy. - podniosłam się z sofy
- To ja już idę spać skarbie. - cmoknęłam go w policzek
- Okej. - przytaknął
  Nie jest źle, a wręcz przeciwnie, jest wspaniale! Być może wrócę do robienia tego co naprawdę kocham! Czy można chcieć więcej? Wszystko, jak na razie układa się świetnie, schodzę na ten dobry tor. obym nie za szybko z niego zeszła...

                                               (10 komentarzy i kolejny rozdział)

To, co zdarzy się w kolejnym rozdziale może was zdziwić :D
Mnie samą ten pomysł zdziwił, ale postanowiłam go zrealizować :D

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 10

  Godzinę, całą godzinę siedziałam na podłodze pakując ubrania do torby. Chciałam jak najszybciej się z tym uporać, gdyż miałam zamiar odwiedzić jeszcze chłopaków z drużyny i poinformować ich o mojej decyzji.
  Na stadion weszłam gdy chłopaki kończyli trening. Kiedy tylko mnie spostrzegli szybko stawili się koło mnie. Chłopcy od razu wiedzieli, że coś się święci, nawet po mojej minie można było to wywnioskować...
- Klara, wszystko w porządku? - spytał zmachany Giroud
- Nie, chciałam wam tylko oznajmić, że już nie jestem waszym fotografem i jutro wracam do Polski. 
- Że co?! Ale jak to możliwe?! - pieklił się Koscielny
- Normalnie.. Niech wam to Wojtek i poniekąd Lukas wytłumaczy... - rzekłam i skierowałam się w stronę wyjścia
  Odwróciłam się jeszcze, aby zobaczyć jak przedstawia się sytuacja na boisku. Okazało się, że chłopaki głośno dyskutują z.. Wojtkiem. Teraz mogłam już spokojnie opuścić ten jakże wspaniały stadion.. 
Idąc  chodnikiem do domu rozmyślałam czym bym mogła zająć się po powrocie do kraju. Stwierdziłam, że nic na poczekaniu nie zdołam wymyślić. Weszłam do mieszkania i od razu obrałam kierunek - kuchnia. Byłam bardzo głodna, biorąc pod uwagę to, że mój żołądek dzisiaj nie dostał ani grama pożywienia. Wyjęłam z szafki zupkę chińską (no a jak, przecież zdrowo się odżywiam) chyba się już domyśliłyście, że szybko wrzuciłam ją na ruszt. Nawet nie zorientowałam się kiedy do domu wrócił Lukas. Najwidoczniej nie miał humoru do rozmowy, ponieważ od razu udał się do swojego pokoju. Ja, nie miałam zamiaru się mu narzucać więc uczyniłam tak jak on. Zmęczona położyłam się na łóżku i bezmyślnie wpatrywałam się w sufit.
Nagle usłyszałam stukanie do drzwi, a chwilę później moim oczom ukazała się sylwetka Lukasa. Nic nie mówiąc chłopak usiadł na brzegu łóżka. Ujął mnie za dłoń i powiedział.
- Klara, proszę cię nie wyjeżdżaj.. Nie zostawiaj mnie.. - błagał
- Ale Wojtek.. 
- Wojtek, nie ma nic do gadania! Zostań... - nalegał robiąc przy tym maślane oczka
- Nie mam podstaw, żeby zostać. Straciłam pracę, co niby mnie tu trzyma? - spytałam retorycznie
- Nie co, tylko kto.. Ja cię trzymam.. - powiedział
- Nie rozumiem.. - usiadłam
- Klara, zrozum, ja cię kocham.. - wycedził
  I znów, znów to samo uczucie.. Szok, mieszający się ze szczęściem. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, ale po krótkiej chwili zastanowienia, stwierdziłam, że on nie zasługuje na to bym go okłamywała.
- Ja też cię kocham Lukas.. - wyznałam
  Poldi, nic już nie mówiąc, przytulił mnie, a ja nie próżnując złączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku. Nie ukrywam tego, iż mój.. chłopak, świetnie całuje. W końcu, na mojej drodze pojawiła się osoba, dzięki której chce mi się żyć. To niesamowite uczucie, gdy ma się oparcie w ukochanym jest bezcenne. Mam nadzieję, że ta chwila będzie trwała wiecznie.
  Nadszedł wieczór razem z Lukasem poszłam do salonu. Mój kochany wyjął czerwone wino, po czym rozlał je do kieliszków. Usiedliśmy na sofie i poczęliśmy oglądać jakiś film, lecz prawdę mówiąc nie zważaliśmy uwagi na lecącą właśnie komedię, a bardziej byliśmy zajęci sobą. Lukas zaczął delikatnie muskać moją szyję, a następnie usta. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, aż w końcu powoli znikały z nas ubrania. Poldi wziął mnie na ręce i położył na łóżku, w którym spędziliśmy upojna noc...

                                             (10 komentarzy i kolejny rozdzialik)

Spodziewałyście się tego? Szczerze mówiąc ja nie :D 
Pisząc pierwszych kilka zdań tego rozdziału w ogóle mi nie szło, co z resztą widać, a później jechałam na całkowitym spontanie :D Podoba się?

                                          Zapraszam!
http://wlacz-pozytywne-myslenie.blogspot.com/2013/09/moje-zycie-od-jakiegos-czasu-zaczeo-sie.html
                                                Polecajcie znajomym :D