niedziela, 27 października 2013

Epilog

  Moje serce przepełnione było radością. Ten przepiękny dzień, a właściwie wieczór, już na zawsze pozostanie w mojej, ale również kibiców Arsenalu i nie tylko, pamięci.
Ślub wzięliśmy 26 czerwca, na tej uroczystości byli prawie wszyscy członkowie naszej rodziny, piłkarze i nasi najlepsi przyjaciele.
Lukas pogodził się z Wojtkiem, tak samo jak i ja, gdyż tak na dobrą sprawę do końca nie wiedziałam o co się na niego obraziłam.. Wszystko układało się świetnie, zostaliśmy rodzicami. W marcu urodziłam pięknego chłopczyka, któremu daliśmy imię Dominik. Lukas postanowił uczyć naszego synka gry w piłkę nożną jak i miłości do Arsenalu. Dominik w wieku 6 lat przystąpił do młodzieżówki Arsenalu i gra w niej aż po dziś dzień, lecz teraz jest podstawowym napastnikiem tego klubu. Można by powiedzieć, że nastąpiła wymiana pokoleń.
  Lukas zakończył swoją karierę piłkarską w wieku 38 lat, ale nie rozstał się z tym sportem, gdyż został on trenerem, tak, zastąpił Arsene Wengera i został trenerem Arsenalu, klubu, który naprawdę kochał.
  Ja, byłam szczęśliwa, gdyż spełniłam się jako żona, matka i mam nadzieję, że niedługo babcia swoich wnuków. Cieszyłam się, że mój były szef (ten z Polski) załatwił mi pracę w Londynie, gdyż nowe życie zaczęłam właśnie w nowym, przepięknym mieście...


                                                                       KONIEC

Dziękuję wszystkim za komentarze i wyświetlenia, które bardzo mnie motywowały.
Dziękuję również za to, że w ogóle to czytaliście, chociaż przez chwilę mogliście być w moim świecie jakim jest piłka nożna. Jeżeli chcecie czytać moją nową twórczość:


ZAPRASZAM NA MOJE NOWE BLOGI:







piątek, 25 października 2013

Rozdział 15

  Obudziły mnie lekkie promienie słońca wpadające przez okno. Chcąc nie chcąc wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, a później jak zwykle poszłam do kuchni, by zrobić Lukasowi pożywne śniadanie. Mój kochany wstał szybciej niż się spodziewałam.
- Hej kotek. - szepnął mi do ucha
- Cześć, jak się spało? - spytałam chytrze się uśmiechając
- Z tobą zawsze świetnie. - odwzajemnił gest
- Dzisiaj gracie, jak się czujesz przed meczem? - zapytałam kładąc talerze na stole
- Staram się o tym nie myśleć, przede mną jeszcze dużo czasu. - oznajmił siadając
- Ach, no tak... Ja to już się nie mogę doczekać.. W końcu zobaczę cię w akcji i to jeszcze w tak ważnym dla klubu spotkaniu, mam nadzieję, że wygramy. - wyznałam szczerze
- Ja też, ale bardziej boję się twojej odpowiedzi... - rzekł cicho
- Dlaczego, co ja niby miałabym takiego powiedzieć? - spytałam nie rozumiejąc
- Zobaczysz po meczu.. - kąciki jego ust ruszyły ku górze
- Okej, nie wnikam. - po raz kolejny odpuściłam
  Lukas zdawał być się jakiś taki poddenerwowany, nie rozumiałam tego. No ale w końcu nigdy nie grałam w tak prestiżowych rozgrywkach i nie wiem co teraz roi się w jego głowie...  W ciszy, zjedliśmy śniadanie. Później razem wybraliśmy się na zakupy do fan-shopu Arsenalu. Kupiliśmy szalik, koszulkę z nazwiskiem Podolski i do tego czarne spodnie z logiem klubu. Czas szybko nam zleciał i nim zdążyliśmy się obejrzeć nadszedł czas na wyruszenie, na Wembley.
                                                                      * * * * * *
  Siedząc na trybunach oczekiwałam na wyjście piłkarzy. Miałam cholerne nadzieje na to, że uda im się wygrać z wielką Barceloną..
  Wyszli. Napięcie rosło, sędzia gwizdnął po raz pierwszy w tym spotkaniu. Finał Ligi Mistrzów oficjalnie się rozpoczął. Pierwsza akcja Arsenalu zakończyła się fiaskiem, za to kontratak Katalończyków golem.. Nie wiedziałam co się dzieje, już w 1 minucie straciliśmy gola, to było nie do ogarnięcia... Totalny szok, na trybunach piski zawodu kibiców Arsenalu i euforia radości tyle tylko, że w sektorze kibiców Barcelony.. Zawiodłam się, ale przecież ten mecz dopiero się rozpoczął i są szanse na to, że go wygramy. Przez całą pierwszą połowę tego spotkania wypruwałam sobie gardło, które dopiero w 15 minutowej przerwie trochę odsapnęło. Wytłumaczenie? Wytłumaczenie wyniku? Nie da się go wytłumaczyć, po prostu straciliśmy gola i tyle, trudno, chłopaki muszą walczyć. Bez zastanowienia opuściłam swoje miejsce na trybunie południowej i udałam się w stronę szatni. Wiedziałam, że to się nie powiedzie, przecież nikt by mnie nie wpuścił do szatni chłopaków, ale za pomocą mojego kochanego, który nieoczekiwanie stał przy drzwiach udało mi się do niej wejść. Mina chłopaków i trenera kiedy zagościłam w szatni - bezcenna.
- Dobra chłopaki! Teraz mnie słuchajcie, sorry trenerze, że zabieram czas, ale muszę im coś powiedzieć. A więc! Każdy atak Katalończyków jest przeprowadzany przez Inieste i Alexisa, który jak już chyba zauważyliście swoje podania kieruje do Messiego. Postawcie na krycie strefą i przeprowadzajcie szybkie kontrataki, gdyż wszyscy piłkarze Barcelony przy rzutach rożnych lub przy wykonywaniu wolnych, są na waszej połowie. Lukas, ty jesteś pilnowany przez Pique więc zawsze uciekaj na prawą stronę, bo Bartra widocznie sobie nie radzi, przerasta go ważność tego meczu! Przy rożnych spróbujcie wycofań piłki po ziemi na 20 metr i stamtąd próbujcie swoich sił strzałami z dystansu, Giroud i Lukas się do nich świetnie nadają, a więc do dzieła i dziękuję za uwagę!. - zakończyłam swój wyjątkowo długi monolog
  Zadowolona z siebie i naładowana pozytywną energią wyszłam z szatni i już po chwili znalazłam się na swoim miejscu. Chłopaki ponownie zawitali na murawie, a sędzia po raz kolejny zagwizdał rozpoczynając drugą połowę. Chłopaki stosowali się do moich wskazówek i nieźle im to wychodziło, ponieważ w 59 minucie, kiedy to Koscielny wykonywał rzut rożny, wycofując piłkę na około 25 metr do Lukasa padł strzał, który wyrównał wynik tego spotkania. Euforia i szał, tylko te dwa słowa mogą opisać to, co wtedy czułam. To była moja taktyka, którą przekazałam im w szatni, byłam z siebie dumna. Kolejne minuty nie chciały przynieść żadnego efektu, do czasu. Kończyły się nadzieje na to, że ten mecz zakończy się w podstawowym czasie gry, ponieważ kończyła się 90 minuta i nic, żadnych akcji, ale w końcu padło kilka celnych podań i co najważniejsze?! Strzał! Padł strzał, po którym piłka znalazła swoje miejsce w bramce! A co było w tym takiego wyjątkowego? To, że gola na wagę zwycięstwa strzelił mój kochany! To było niesamowite! Znów ta radość, znów euforia i skandowanie nazwiska mojego chłopaka. Ostatni gwizdek sędziego, zakończył ten jakże emocjonujący mecz. Radości nie było końca, aż tu nagle z głośników poczęła lecieć moja ulubiona na chwilę obecną  piosenka. Zdziwiłam się, gdyż Poldi ujął w swoją dłoń mikrofon i wywołał mnie na murawę. Posłusznie wykonałam jego "polecenie" i szybko znalazłam się na boisku. Kiedy stanęłam przed moim kochanym ten uklęknął i spytał (po Polsku).
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak, jasne, oczywiście, że tak! - krzyknęłam uwieszając się mu na szyi

                                         (10 komentarzy i pojawi się kolejny wpis)

Tak, wiem głupie.. Ale no cóż... Trudno XD


                                              ZAPRASZAM NA MOJE NOWE BLOGI :D





wtorek, 22 października 2013

Rozdział 14

  Dwa tygodnie... Dwa tygodnie minęły w mgnieniu oka. Moja choroba odpuściła, lekarze mówią o cudzie. Lukas, przez ten czas i nie tylko był bardzo opiekuńczy. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czułam, że ten chłopak jest dla mnie stworzony. Miałam nadzieję, że nic ani nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić.
                                                                        * * * * * *
- To co kochanie? Lecimy do Londynu. - uśmiechnął się szelmowsko
- Jasne, już musimy się zbierać, zaraz mamy samolot. - chwyciłam walizkę
  Wyszliśmy z hotelu ze szczerymi uśmiechami na twarzach, w końcu mieliśmy się z czego cieszyć. Chora już nie jestem, lecz będę musiała jeździć co pół roku na badania, to już jest mały pikuś.
  W Londynie wylądowaliśmy późnym wieczorem. Rozpakowaliśmy walizki i zeszliśmy do kuchni.
- Zrobię nam herbatę. - zaproponował Lukas
- Dobrze skarbie. - uśmiechnęłam się
- Będę musiał ci coś powiedzieć... - wręczył mi kubek z herbatą
- Mów. - nakazałam wesoło
- Ale chodźmy do salonu. - powiedział łapiąc mnie za dłoń
  Wyczuwałam, że coś jest nie tak, ale czekałam na rozwój akcji.
- No więc.. Kiedy ty byłaś w klinice.. Ja dostałem propozycję gry w Bayernie... I.. Dzisiaj jest ostatni dzień, teraz już ostatnie godziny na podjęcie decyzji.. Chcę wiedzieć co ty o tym sądzisz.. - spojrzał się w moje tęczówki
- Co ja o tym sądzę... Sądzę, że w Bayernie są same gwiazdeczki... - powiedziałam oschle
- Ale tam będę mógł się rozwijać z trenerem Guardiolą... - oznajmił ze spuszczoną głową
- Lukas, a spójrz na to z tej strony. Jesteś napastnikiem, tak? - spytałam retorycznie - A w Bayernie na tej pozycji od wielu lat gra Thomas MüllerClaudio PizarroMario Mandžukić, pomyśl czy trener Guardiola posadzi ich na ławce, jeżeli wie na co ich stać i zna się z nimi? Nie sądzę kochanie, ty byś wtedy grzał ławę, a Arsenal bez ciebie nie byłby już tym Arsenalem, którego kocham...
- Wiesz.. Masz rację skarbie. Zadzwonię do nich i odrzucę tą ofertę. - pocałował mnie czule
  Jak powiedział tak też zrobił. Nie mogłam pozwolić na to by się zmarnował, bo nie oszukujmy się, w Bayernie grają same gwiazdeczki.. Nawet Mario Goetze przeszedł tam z Borussi za co miałam do niego ogromny żal.. Cóż, Lukasowi na to nie pozwolę, gdyż wiem, że tu, w Londynie jest jego miejsce, tutaj go naprawdę potrzebują i co najważniejsze każdy go szanuje. Kocham go, więc chcę dla niego jak najlepiej i dobrze mu doradzę, zawsze bez względu na okoliczności.
- I co? Powiedziałeś im, że nie chcesz? - spytałam kiedy wszedł do salonu
- Tak, zostaje w Arsenalu na kolejny sezon. - posłał mi uśmiech - A już jutro gramy w finale.
- Ale jak to? Finał? - zapytałam zdziwiona
- Pamiętasz ten dzień, w którym dowiedziałaś się o chorobie? Wtedy powiedziałaś, żebym zagrał tą drugą połowę dla ciebie, dałem z siebie wszystko i strzeliłem hat-tricka. To było w półfinale, a teraz nadszedł czas na finał. - pocałował mnie w czoło
- Ale mi głupio.. Nawet ci nie pogratulowałam.. - wbiłam wzrok w ziemię
- Nie mogłaś mi pogratulować, bo przecież ci o tym nie powiedziałem. - ujął moją dłoń
- Fakt, to teraz bardzo ci gratuluję. Jestem z ciebie dumna słońce. - oznajmiłam złączając nasze usta w gorącym pocałunku
- Chodźmy spać, bo jutro czeka cię ciężki dzień.. - dodałam po chwili
- A ciebie czeka wielkie zaskoczenie... - mruknął prawie niedosłyszalnie
- Mówiłeś coś? - spytałam podejrzliwie
- Nie, nie, nic nie mówiłem. - upierał się
- No dobrze.. - odpuściłam
  Udaliśmy się do sypialni. Chciałam żeby mój kochany się odprężył przed meczem dlatego też spędziłam z nim upojną noc...

                                           (10 komentarzy i kolejny rozdzialik)

No i co? 
Jak myślicie, jakie zaskoczenie czeka Klarę?

środa, 16 października 2013

Rozdział 13

  Chwilę później do sali wszedł lekarz, który zabrał mnie na badania. Po godzinie poszliśmy do jego gabinetu.
- Widzę, że już pani lepiej. - uśmiechnął się - Lecz nie mam dla pani dobrych wieści...
- Proszę przejść do rzeczy.. - wystraszyłam się
- Badania wykazały, że jest pani chora... Poważnie chora, a mianowicie ma pani złośliwego raka skóry.. - oznajmił
  Zamurowało mnie, w moich oczach pojawiły się łzy. Dlaczego akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać pojawiła się ta choroba?! 
- Umrę?! Czy ja umrę?! - krzyczałam przez łzy
- Niestety.. Ma pani góra 2 tygodnie, nie jesteśmy w stanie pani pomóc, gdyż jest on w zaawansowanym stadium.. Przykro mi.. - oznajmił spuszczając głowę
- O Boże... - załamałam się
  Zrezygnowana udałam się do sali numer 26, w której musiałam spędzić jeszcze jedną noc.. Przez długi czas nie mogłam zasnąć.. Pozostało mi tak mało czasu... Zastanawiałam się jak ja powiem o tym Lukasowi.. Najlepiej prosto z mostu, ale to nie jest takie łatwe na jakie się z początku zdaje..
                                                                        * * * * * *
  Następnego dnia obudziła mnie głośna konwersacja między doktorem, a Lukasem..
- Ale jak to?! Ona nie może umrzeć! Jest mi teraz potrzebna! - krzyczał Lukas
- Niestety nie jesteśmy w stanie nic zrobić.. - mówił spokojnie doktor
- Wy musicie ją uratować! Nie! Ja ją zabieram do kliniki w Monachium, tam się nią odpowiednio zajmą! Proszę dać mi wypis! - nalegał Lukas
- No dobrze.. - odpuścił lekarz
  Zdziwiła mnie postawa Lukasa, myślałam, że chłopak się ode mnie odwróci.. A tu taka miła niespodzianka.. Nie wiedziałam jaka jest ta klinika w Munchen, ale słyszałam, że Łukasz Piszczek przebył tam poważną operację biodra, która się powiodła, więc byłam spokojna. Do sali wszedł Lukas, przykucnął przy łóżku i ujął moją dłoń.
- Nie zostawię cię kochanie, już dziś pojedziemy do Monachium, tam cię wyleczą. - oznajmił wpatrując się w moje oczy
- Dziękuję ci, nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty.. - przytuliłam go
  Wtem przyszedł doktor, dający mi wypis. Razem z Lukasem opuściliśmy mury szpitala i udaliśmy się do domu. 
- Teraz ja zabukuję lot, a ty spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy. - nakazał, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.
  Nie powiem, ze się nie bałam, ale chciałam zawalczyć o swoje życie. Szybko spakowałam ubrania do walizki i zeszłam na dół. Lukas był już ubrany i czekał na mnie w korytarzu.
- Na którą mamy lot? - spytałam ubierając buty
- Za godzinę odlatujemy. - uśmiechnął się nieznacznie
  Pojechaliśmy na lotnisko. Trwało to dość długo, przez korki na drogach. Poszliśmy na odprawę i wsiedliśmy do samolotu.
  Lot minął bez żadnych przeszkód. W Monachium znaleźliśmy się po południu. Pierwszym naszym celem było pojechanie do kliniki, w której niby mają mi pomóc. 
                                                                        * * * * * *
- Dobrze, będzie pani musiała przychodzić na chemioterapię. - uśmiechnął się doktor - Będzie pani żyć, czuję to. 
- W Londynie dali mi zaledwie 2 tygodnie życia.. - przypomniałam
- To źle powiedzieli, bo rak jest w stadium niezaawansowanym. - stwierdził wesoło
- Ale jak to, przecież w tamtym szpitalu mówili zupełnie co innego.. - pogubiłam się
- Niech pani się nie martwi, wszystko będzie dobrze. - zapewnił pan Muller
- Widzisz kochanie, pomogą ci i wyzdrowiejesz. - przytulił mnie i czule pocałował

                                           (10 komentarzy i kolejny rozdział)

No dobra, spontan, spontan, spontan :D Podoba się? 
Bo mi szczerze mówiąc ulżyło :D

środa, 9 października 2013

Rozdział 12

  Chyba każdy z nas nie lubi, gdy to cholerne ustrojstwo, jakim jest budzik wyrywa z naprawdę świetnego snu.. No ale cóż, trzeba z tym sobie jakoś radzić. Tym razem wyłączając budzik przypomniałam sobie o treningu, więc nie było problemu z podniesieniem swoich zwłok z łóżka. Mimowolny uśmiech gościł na mojej twarzy. Już dziś miałam wrócić do piłki, do mojej miłości z przed lat.. To jest piękne, po prostu nie do opisania.
  Na stadionie pojawiliśmy się punktualnie. Lukas pobiegł do trenera i spytał się czy mogę z nimi zagrać mecz, na moje szczęście zgodził się. Cała w skowronkach poszłam do szatni dziewcząt i przebrałam się w odpowiedni strój, którego tak mi brakowało. Na murawie stawiłam się jako pierwsza, przedstawiłam się trenerowi i rozpoczęłam rozgrzewkę. Zrobiłam 5 okrążeń stadionu, a później kilka ćwiczeń rozciągających. Kiedy chłopaki raczyli przyjść, ja już byłam całkowicie rozgrzana i zaczynałam biec kolejne okrążenia. Nie przejmowałam się obecnością Wojtka, ani chłopaków, prowadziłam własny tok rozgrzewki jaki znałam za czasów gry w Legii. Po 30 minutach ciągłego rozgrzewania wszystkich partii mięśni, przyszła kolej na rozegranie meczu. Trener wyznaczył Łukasza Fabiańskiego i Wojtka Szczęsnego do wybierania składu. Modliłam się żeby Łukasz wybrał mnie i szczęście znów się do mnie uśmiechnęło, bo gdy Łukasz dowiedział się, że dziś grałam z nimi wybrał mnie jako pierwszą. Ogólnie mieliśmy fajną drużynę.
- Klara, na jakiej pozycji chcesz grać? - spytał trener
- Kiedyś grałam jako środkowy napastnik, ale cofałam się też do defensywy, więc na boisku mnie było pełno. - uśmiechnęłam się - Więc nie zmienię pozycji, zagram, jako napastnik.
- No dobrze, to już, na boisko! - wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu
  Zaczęliśmy grę. Przez cały czas się uśmiechałam. Miałam również swoje okazje do strzelenia goli, których nie udało mi się wykorzystać, ale w końcu przełamałam się i piłka po moim strzale zatrzepotała w siatce. Cieszyłam się jak kiedyś, lecz teraz była to dla mnie chwila wyjątkowa.. Szczęsny nie dowierzał, że pokonała go dziewczyna, ale mało mnie to interesowało. Podbiegłam do Lukasa, przytuliłam i go pocałowałam.
- Dziękuję. - wyszeptałam mu do ucha
- Nie ma za co księżniczko. - uśmiechnął się
  Wszystko szło po mojej myśli, lecz biegnąc z piłką w stronę bramki przeciwnika zaczęłam tracić równowagę, zrobiło mi się ciemno przed oczami, udało mi się dośrodkować piłkę, a później po prostu stracić przytomność...
  Obudziłam się dopiero w szpitalnej sali. Obok mojego łóżka na krzesełku siedział, a tak właściwie to spał Lukas. Ujęłam jego dłoń, od razu się obudził.
- Co ja tutaj robię? - spytałam całkowicie zdezorientowana
- Zasłabłaś na treningu, poleciała ci też krew z nosa, strasznie się bałem, byłaś taka blada.. Wojtek zadzwonił po karetkę, która przywiozła cię tutaj.. - wyjaśnił mi całą sytuację
- A długo tak śpię? - zapytałam unosząc jedną brew
- Drugi dzień, dzisiaj jest środa, dokładniej godzina 21:15. - oznajmił gładząc moją rękę
- Dlaczego nie jesteś na meczu?! Przecież dzisiaj gracie przeciw Chelsea! Liga mistrzów, kochanie, to twoje marzenie.. - zawodziłam wiedząc, że to przeze mnie opuszcza to spotkanie
- Spokojnie, nic się nie stało.. Jeszcze nie raz zagramy w LM.. - pocałował mnie
- Która jest już minuta meczu? - nadal pytałam
- Aktualnie 30, a co? - spojrzał na mnie podejrzliwie
- Gracie u siebie, a ten szpital jest daleko czy blisko stadionu? - zasypywałam pytaniami
- No jakieś 5 minut drogi, ale powiedz do czego zmierzasz. - nakazał
- Jesteś w składzie na ten mecz? - z moich ust znów usłyszał pytanie
- Jestem, jako rezerwowy, a co? - zniecierpliwił się
- To pędź tam! Idź na drugą połowę! Niech trener cię wpuści na boisko jako zmiennika, zagraj dla mnie! - nakazałam mocniej ściskając jego dłoń
- Jeśli mam grać dla ciebie, to pojadę.. Trzymaj kciuki kochanie. - ucałował mnie w policzek i opuścił salę.

                                                    (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Sama siebie też zaskoczyłam :D Ale co tam, w końcu to fikcja :D


!!Nowe Blogi!!




Serdecznie zapraszam i proszę o komentarze :D

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 11

  Rano obudziłam się w objęciach Lukasa. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego unoszącą się klatkę piersiową i przysłuchiwałam się biciu serca mojego kochanego.
- Już nie śpisz? - usłyszałam jego głos
- Jak widać. - uśmiechnęłam się muskając jego usta - Idę zrobić śniadanie. Jakieś specjalne życzenie?
- Nie kotku, zdaję się na ciebie. - odwzajemnił gest
  Przeciągając się wyszłam spod kołdry, zebrałam porozrzucane po całym pokoju ubrania i spokojnie udałam się do łazienki. W dość szybkim tempie umyłam się i ubrałam w luźne ciuchy. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę kuchni. Postanowiłam zrobić "kolorowe" kanapeczki. Szybko się z tym uwinęłam.
- Lukas! Chodź na śniadanie. - krzyknęłam
- Już idę! - usłyszałam głos dochodzący z góry
  Wspólnie z moim kochany spożyłam pierwszy posiłek dnia. Wywnioskowaliśmy też, że nie ma sensu żebym wracała do Polski, więc z powrotem musiałam rozpakować swoje rzeczy. Po godzinie 16 udaliśmy się na spacer. Pogoda nas nie rozpieszczała, było chłodno, ale w ramionach mojego kochanego czułam się jak w niebie.
- Wiesz.. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w łazience? To już wtedy wiedziałem, że jesteś tą jedyną.. - wyznał patrząc mi się w oczy
- A ja.. Ja zrozumiałam, że cię kocham po tym zdarzeniu z Wojtkiem.. - powiedziałam uśmiechając się
  Po tych słowach szliśmy w ciszy, która w żaden sposób nam nie przeszkadzała. Co chwilę uśmiechaliśmy się do siebie i wpatrywaliśmy się w swoje źrenice. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, lecz zebrało się na deszcz..
- Chyba musimy już wracać. - rzekłam odrywając się od Lukasa
- Chodź no tu do mnie, zawsze chciałem to zrobić.. - powiedział przyciągając mnie do siebie
  Całowaliśmy się w deszczu. Wcześniej, widząc to w filmach, myślałam, że to jest głupie, lecz doświadczając tego zmieniłam zdanie.. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, z nie wiadomo jakiego powodu zaczęliśmy się śmiać. W dobrym humorze wróciliśmy do domu. Oczywiście pierwsze co zrobiliśmy po powrocie to się przebraliśmy, bo w końcu przemokliśmy do suchej nitki, a później, później zjedliśmy przepyszną kolację przyszykowaną przez Lukasa i siedliśmy w salonie włączając jakiś film. Czas spędzony z Poldim był niesamowity, taki wyjątkowy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze jak z nim.
- Kochanie, widziałem jak okiwałaś Szczęsnego wtedy na treningu, ty masz przeszłość związaną z piłką? Weź mi coś o sobie opowiedz.. - poprosił Lukas
- No dobrze, a więc mając siedem lat tata zabrał mnie na trening żeńskiej sekcji Legii Warszawa, właśnie tam grałam z kumplami w nogę, tam się wszystkiego nauczyłam. Gdyby nie kontuzja, którą złapałam na jednym z meczy, już jako szesnastolatka to nadal bym grała.. Ale jak widać los chciał inaczej... - oparłam głowę na jego ramieniu
- A nie chciałabyś powrócić do uprawiania tego sportu? - spytał gładząc moje włosy
- Oczywiście, że bym chciała, nawet bardzo, ale to już siedem lat jak nie gram... - oznajmiłam
- Nic nie szkodzi, jutro pojedziesz ze mną na trening, spytam naszego trenera czy mogłabyś pograć razem z nami, żeby przypomnieć sobie co nie co, a później się zobaczy co dalej. - uśmiechnął się szeroko
- No dobrze, o której mam wstać? - zapytałam podnosząc głowę
- Myślę, że o 9, bo równo o 10 zaczynamy. - podniosłam się z sofy
- To ja już idę spać skarbie. - cmoknęłam go w policzek
- Okej. - przytaknął
  Nie jest źle, a wręcz przeciwnie, jest wspaniale! Być może wrócę do robienia tego co naprawdę kocham! Czy można chcieć więcej? Wszystko, jak na razie układa się świetnie, schodzę na ten dobry tor. obym nie za szybko z niego zeszła...

                                               (10 komentarzy i kolejny rozdział)

To, co zdarzy się w kolejnym rozdziale może was zdziwić :D
Mnie samą ten pomysł zdziwił, ale postanowiłam go zrealizować :D

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 10

  Godzinę, całą godzinę siedziałam na podłodze pakując ubrania do torby. Chciałam jak najszybciej się z tym uporać, gdyż miałam zamiar odwiedzić jeszcze chłopaków z drużyny i poinformować ich o mojej decyzji.
  Na stadion weszłam gdy chłopaki kończyli trening. Kiedy tylko mnie spostrzegli szybko stawili się koło mnie. Chłopcy od razu wiedzieli, że coś się święci, nawet po mojej minie można było to wywnioskować...
- Klara, wszystko w porządku? - spytał zmachany Giroud
- Nie, chciałam wam tylko oznajmić, że już nie jestem waszym fotografem i jutro wracam do Polski. 
- Że co?! Ale jak to możliwe?! - pieklił się Koscielny
- Normalnie.. Niech wam to Wojtek i poniekąd Lukas wytłumaczy... - rzekłam i skierowałam się w stronę wyjścia
  Odwróciłam się jeszcze, aby zobaczyć jak przedstawia się sytuacja na boisku. Okazało się, że chłopaki głośno dyskutują z.. Wojtkiem. Teraz mogłam już spokojnie opuścić ten jakże wspaniały stadion.. 
Idąc  chodnikiem do domu rozmyślałam czym bym mogła zająć się po powrocie do kraju. Stwierdziłam, że nic na poczekaniu nie zdołam wymyślić. Weszłam do mieszkania i od razu obrałam kierunek - kuchnia. Byłam bardzo głodna, biorąc pod uwagę to, że mój żołądek dzisiaj nie dostał ani grama pożywienia. Wyjęłam z szafki zupkę chińską (no a jak, przecież zdrowo się odżywiam) chyba się już domyśliłyście, że szybko wrzuciłam ją na ruszt. Nawet nie zorientowałam się kiedy do domu wrócił Lukas. Najwidoczniej nie miał humoru do rozmowy, ponieważ od razu udał się do swojego pokoju. Ja, nie miałam zamiaru się mu narzucać więc uczyniłam tak jak on. Zmęczona położyłam się na łóżku i bezmyślnie wpatrywałam się w sufit.
Nagle usłyszałam stukanie do drzwi, a chwilę później moim oczom ukazała się sylwetka Lukasa. Nic nie mówiąc chłopak usiadł na brzegu łóżka. Ujął mnie za dłoń i powiedział.
- Klara, proszę cię nie wyjeżdżaj.. Nie zostawiaj mnie.. - błagał
- Ale Wojtek.. 
- Wojtek, nie ma nic do gadania! Zostań... - nalegał robiąc przy tym maślane oczka
- Nie mam podstaw, żeby zostać. Straciłam pracę, co niby mnie tu trzyma? - spytałam retorycznie
- Nie co, tylko kto.. Ja cię trzymam.. - powiedział
- Nie rozumiem.. - usiadłam
- Klara, zrozum, ja cię kocham.. - wycedził
  I znów, znów to samo uczucie.. Szok, mieszający się ze szczęściem. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, ale po krótkiej chwili zastanowienia, stwierdziłam, że on nie zasługuje na to bym go okłamywała.
- Ja też cię kocham Lukas.. - wyznałam
  Poldi, nic już nie mówiąc, przytulił mnie, a ja nie próżnując złączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku. Nie ukrywam tego, iż mój.. chłopak, świetnie całuje. W końcu, na mojej drodze pojawiła się osoba, dzięki której chce mi się żyć. To niesamowite uczucie, gdy ma się oparcie w ukochanym jest bezcenne. Mam nadzieję, że ta chwila będzie trwała wiecznie.
  Nadszedł wieczór razem z Lukasem poszłam do salonu. Mój kochany wyjął czerwone wino, po czym rozlał je do kieliszków. Usiedliśmy na sofie i poczęliśmy oglądać jakiś film, lecz prawdę mówiąc nie zważaliśmy uwagi na lecącą właśnie komedię, a bardziej byliśmy zajęci sobą. Lukas zaczął delikatnie muskać moją szyję, a następnie usta. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, aż w końcu powoli znikały z nas ubrania. Poldi wziął mnie na ręce i położył na łóżku, w którym spędziliśmy upojna noc...

                                             (10 komentarzy i kolejny rozdzialik)

Spodziewałyście się tego? Szczerze mówiąc ja nie :D 
Pisząc pierwszych kilka zdań tego rozdziału w ogóle mi nie szło, co z resztą widać, a później jechałam na całkowitym spontanie :D Podoba się?

                                          Zapraszam!
http://wlacz-pozytywne-myslenie.blogspot.com/2013/09/moje-zycie-od-jakiegos-czasu-zaczeo-sie.html
                                                Polecajcie znajomym :D

sobota, 28 września 2013

Rozdział 9

  Budzik. Moje nadal zmęczone powieki, ledwo co uniosły się ku górze. Powoli zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed umywalką i chlusnęłam swoją twarz zimną, orzeźwiającą wodą. Od razu się rozbudziłam. Przed oczami stanęła mi jednak sytuacja z wczoraj, a nie była ona zbyt miła. Głowiłam się co z tym zrobić, jak się zachować. Moje przemyślenia przerwało jednak donośne pukanie w drzwi wejściowe. Szybkim krokiem, w ogóle nie ogarnięta zeszłam na dół. Kiedy otworzyłam dębowe drzwi okazało się, że nikt inny, aniżeli Wojtek zaszczycił mnie swoją osobą. Chciałam szybko zamknąć drzwi, ale niestety ten tik mi się nie udał, ponieważ Szczęsny zdążył je zatrzymać..
- Czego chcesz? - zapytałam oschle
- Klara, chcę ci wszystko wytłumaczyć. - wyjaśnił
- Nie mam zamiaru ciebie słuchać, zapomnij o mnie. - westchnęłam głośno
- Będzie ciężko, w końcu jesteś naszym fotografem. - wspomniał
- Dzisiaj zrezygnuję z tego zlecenia, a jak wylecę z pracy to wrócę do Polski. - stwierdziłam wchodząc do swojego pokoju
  Zamknęłam drzwi. Nie chciałam widzieć Szczęsnego. Praca? Tak, mam zamiar zrezygnować ze stanowiska fotografa Arsenalu, jak szef nie da mi innego zlecenia, po prostu wrócę do kraju.. Może tam znajdę coś odpowiedniego dla siebie i co najważniejsze, będę mogła zapomnieć o Wojtku.. Gorzej z Lukasem, bo do niego.. Do niego chyba na prawdę coś poczułam, lecz wydaje mi się, że on powiedział Wojtkowi, że mnie kocha tylko dlatego żeby mu dogryźć? Nie wiem, już sama się w tym wszystkim pogubiłam, bo w końcu Szczęsny i Podolski to przyjaciele, przynajmniej tak mi się wydawało.
  Usłyszałam, że mój "kolega" wyszedł z mieszkania, więc nie pozostało mi nic innego jak przyszykować się na rozmowę z szefem.
                                                                     * * * * * *
  Godzinę później siedziałam już w gabinecie szefa.
- Co cię do mnie sprowadza, coś się stało? - spytał rozsiadając się w obrotowym fotelu
- Tak, a mianowicie chciałabym zrezygnować ze swojego obecnego zlecenia. - przyznałam
- Ale jak to? Nie może pani! - uniósł się
- Mogę i właśnie to robię. - wstałam z krzesła
- Pani Klaro! Niech nas pani nie wystawia do wiatru. - upił łyk wody
- To niech da pan mi inne zlecenie.. - powiedziałam zrezygnowana zaistniałą sytuacją
- Nie mogę, nic teraz nie znajdę, bo wszystkie stanowiska są już zajęte. - oznajmił szorstko
- Trudno, w takim razie będę zmuszona wracać do Polski. - rzekłam wpatrując się w podłogę
- Wypowiedzenie wyślemy pocztą, do widzenia. - wskazał na drzwi
- Do widzenia.
  Nie! Nie! Nie! Życie, na moje życzenie po prostu mi się wali.. Właśnie straciłam pracę, teraz będę musiała szukać szczęścia w Polsce.. Trudno się mówi. Tylko jestem jak na moją decyzję zareaguje Lukas..
                                                                   * * * * * *
  Pomimo wczesnej pory byłam już zmęczona i w takim stanie wkroczyłam do domu. Lukas siedział na kanapie trzymając w ręku puszkę piwa.
- Co jest? - spytałam siadając obok
- Nic, a właściwie to zrozumiałem, że kocham się w jednej dziewczynie, która najprawdopodobniej ma mnie głęboko w poważaniu... - stwierdził błądząc oczami
- To nie jest za ciekawie.. - udawałam głupią - Ja wracam właśnie z firmy, straciłam pracę i postanowiłam wyjechać do Polski..
- Ale jak to?! - spojrzał na mnie - Przecież byłaś naszym fotografem..
- Już nim nie jestem, po prostu nie mogłabym spędzać czasu w obecności Wojtka. - wyjaśniłam
- A co ze mną? - spytał z żalem w głosie
- Nie wiem, to wszystko mnie przerasta.. - skierowałam się do swojego pokoju
  Złapałam za walizkę i po kolei poczęłam pakować do niej swoje rzeczy.
- Co ty robisz? - w progu stanął Lukas
- Pakuję się, jutro wracam do kraju. - oznajmiłam
  Zdziwiłam się, gdyż po moich słowach Poldi trzasnął drzwiami od mojego pokoju, a chwilę później opuścił mieszkanie. Nie wiedziałam o co mu chodzi.....

                                                 (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Ten rozdział jest do dupy.. Zawaliłam, nie tak miało to wyglądać, więc przepraszam za to coś u góry... 

środa, 25 września 2013

Rozdział 8

  Wlokłam się leniwie ulicami Londynu, w stronę domu Wojtka. Chciałam z nim wszystko przedyskutować, bo wcześniej poniosły mnie emocje. Stanęłam w drzwiach mieszkania i już miałam zapukać, kiedy zorientowałam się, że są otwarte. Pchnęłam je lekko i weszłam do środka. Z salonu dobiegała mnie rozmowa Wojtka z Lukasem.
- Cholera, byłem tak blisko! - zawodził Wojtek
- Blisko czego? - zdziwił się Lukas
  Usłyszałam głośne westchnienie.
- Chciałem jej powiedzieć, że się w niej zakochałem...
  To był Wojtek. To na pewno był on. Oparłam się o ścianę i osunęłam się cicho na podłogę. Nie ujawniłam się, czekałam na ciąg dalszy.
- Jak to.."zakochałeś się"?! - odparł zrezygnowany Lukas
  Oczami wyobraźni widziałam jego smutną minę.
- Po prostu. Urzekła mnie. Nie wiem jak to się stało, ale pierwszy raz w życiu to kobieta zawróciła mi w głowie, a nie ja jej.. - tłumaczył bramkarz
- Na chwilę w salonie zapadła cisza. Z szalenie bijącym sercem czekałam na to, co zdarzy się za chwilę.
- No to mamy problem. - stwierdził Lukas - Bo ty na nią nie zasługujesz.
- Czyżby? - głos Wojtka podniósł się niebezpiecznie
- Jesteś zwykłym Casanovą, zwiążesz się z nią, a potem porzucisz, kiedy pojawi się słodkooka blondynka z wielkim biustem! - krzyczał Poldi
- Tak! No pewnie, najlepiej same złe rzeczy przypisywać mi! - wykrzykiwał - A swoich wad nie zauważasz!
- Dobrze wiem, ze nie jestem idealny, ale Klara jest cudowną dziewczyną i nie chcę żeby przez ciebie cierpiała..  - wzruszyłam się
- Nie będzie cierpiała, bo ją kocham! - jego głos rozchodził się po całym mieszkaniu
- Ale ja też ją kocham! Nie zauważyłeś tego?! - zamurowało mnie
  Z niedowierzania opadła mi szczęka, a po chwili usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.
- Opanuj się! - uniósł się Lukas
- Nie! Jesteś tylko przeszkodą do mojego szczęścia! - Wojtek wpadł w furię
  Nie wytrzymałam, podniosłam się z podłogi i wkroczyłam do salonu, a co tam ujrzałam, przeszło najśmielsze oczekiwania... Wojtek trzymał Lukasa za koszulkę i wygrażał mu pięściom. Musiałam jakoś zareagować, bo gdyby nie.. to nie wiem co by się stało...
- Wojtek! Daj sobie spokój! Puść go! - szarpnęłam go za ramię
- Nie! Zrozum, że muszę mu przyłożyć! - krzyknął zbulwersowany
- Jeśli go tkniesz, to już nigdy się do ciebie nie odezwę. - stwierdziłam krzyżując ręce na piersi
  Na efekt, nie musiałam czekać długo. Szczęsny odskoczył od Lukasa, którego ja chwyciłam za rękę i wyprowadziłam z domu bramkarza. Wszystko mnie przerastało. Nie umiałam odnaleźć się w tej sytuacji, w końcu kochali mnie dwaj mężczyźni, których traktowałam jak przyjaciół. Po 10 minutach drogi w absolutnej ciszy dotarliśmy do domu. Było późno, więc nie zważając na nic uwagi, poszłam do pokoju, walnęłam się w ubraniach na łóżko i najzwyczajniej w świecie.. zasnęłam...

                                                   (10 komentarzy i kolejny rozdział)

No to co? Liczę na szczerą opinię :D

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 7

  Przez 7 kolejnych dni stało się wiele dobrego, gdyż zaprzyjaźniłam się z Wojtkiem i Lukasem, oraz co dla mnie najważniejsze mój szef dał mi nowe zlecenie jakim było fotografowanie treningów, meczy i imprez inauguracyjnych Arsenalu.
                                                                            * * *
- Lukas? Idziemy do Wojtka? - spytałam wchodząc do jego pokoju
- Pewnie, przecież dzisiaj nie mamy treningu. - uśmiechnął się
- Ja już jestem gotowa, będę czekać w salonie. - odwzajemniłam gest "znikając" za drzwiami
  W chwilę później na dół zszedł szykownie ubrany Lukas. Razem opuściliśmy mieszkanie i wybraliśmy się do domu naszego przyjaciela.
  Wojtek czekał na nas na ganku. Zdziwiło mnie jego poddenerwowanie, gdyż zawsze był wyluzowany i radosny.
- Hej Wojtuś! Co ty taki zdenerwowany? - spytałam przytulając go
- Wydaje ci się.. - cmoknął mnie w policzek
- Ach, okej.. To co dzisiaj robimy? - uśmiechnęłam się
- Na razie chodźmy do mnie.. Wypijemy kielicha i wtedy coś się wymyśli. - poruszał znacząco brwiami
Bramkarz nalał napoju do szklanek. Usiedliśmy przy stole i, co dziwne, w ciszy sączyliśmy czarną ciecz.
- Ej! Co z wami? Jacyś tacy nieobecni jesteście... - stwierdziłam lustrując ich wzrokiem
- Muszę ci coś powiedzieć... - rzekł Wojtek wstając od stołu
- Mam się bać? - zaśmiałam się
- Niee.. To znaczy tak.. Nie, nie wiem.. - wahał się
- No mówże! - ponaglałam
- Bo ja się....
  Nagle do domu wpadła jakaś blondynka, podeszła do Szczęsnego, dała mu z "liścia" i wykrzyczała:
- Widzę, że znalazłeś sobie nową panienkę do posuwania, idioto! A ja to się już nie liczę! Jeszcze tydzień temu byłam "tą jedyną", a teraz co? Zwykłą suką?!
- Amelia! To nie tak jak myślisz! - tłumaczył się
- A jak?! Jak mi to wytłumaczysz?! - wskazała na mnie
- Boże! Nie chcę cię, to znaczy was.. - spojrzał na mnie - okłamywać.. Klara, ja cię... Ja cię kocham... Odkąd tylko cię ujrzałem, wiedziałem, że jesteś tą jedyną...
- A co ze mną?! Kim ja dla ciebie jestem?! - spytała wymachując rękoma
- Miałaś rację.. Byłaś dla mnie tylko dziewczyną do dymania.. - przyznał smutno
  Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się i wybiegłam z mieszkania.
- Klara, poczekaj! - krzyczał za mną Wojtek
  Słuchałam go? Nie! Zaczęłam biec jeszcze szybciej, lecz Wojtuś przewyższał mnie kondycyjnie i w przeciągu kilku sekund poczułam jego rękę na moim ramieniu.
- Klara, ja specjalnie tak powiedziałem, bo chciałem żeby tamta dziewczyna się ode mnie odwaliła.. Proszę cię, wybacz mi... - wpatrywał się w moje błękitne tęczówki
- Nie Wojtek.. Teraz wiem jakim podłym człowiekiem jesteś! Odwal się! Nie chcę cię więcej widzieć! - wykrzyczałam mu prosto w twarz ze łzami w oczach
  Szybko się odwróciłam i wznowiłam swój maraton, biegnąc w stronę domu. Mimo tego, że nie miałam podstaw, byłam roztrzęsiona. Zdenerwowana wpadłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i ujmując poduszkę po prostu zaczęłam płakać. Płakałam, gdyż darzyłam Wojtka wielką sympatią, a on okazał się zwykłym dupkiem...

                                                     (10 komentarzy i kolejny rozdział)

No dobra, wiem, że Klara ma humorki, ale to nie z powodu ciąży :D O to się martwić nie musicie :D
Co do rozdziału, jak myślicie, Klara zrozumie Wojtka i mu wybaczy, czy pozostaną w konflikcie? 

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 6

  Po bardzo wyczerpującym "spacerze" po galeriach handlowych, zmęczona wróciłam do domu. Zdziwiło mnie to, że Lukasa w nim nie było. Szybkim krokiem weszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek ścienny, który wskazywał godzinę 18.
- "No to trzeba się szykować." - pomyślałam i poszłam do łazienki
  Wzięłam szybką kąpiel i zaczęłam przygotowania do meczu. Będąc w jednym ze sklepów kibica Arsenalu, postanowiłam kupić stylową bluzę jak i koszulkę z logiem tego klubu. Może nie jestem ich zagorzałą fanką, ale prezentować się jakoś muszę. Punktualnie, w progu drzwi od mieszkania stanął Wojtek.
- Witam ponownie piękna. - uśmiechnął się szelmowsko - Idziemy?
- Cześć. - odwzajemniłam gest - Jasne, ja już jestem gotowa.
- Widzę. Pięknie wyglądasz, a powiesz mi może z jakim nazwiskiem z tyłu masz koszulkę? - spytał otwierając mi drzwi od auta
- No jak to jakim? Oczywiście, że Podolski. - zachichotałam zamykając drzwi - Dzisiaj macie wygrać. - nakazałam gdy Wojtek usiadł obok mnie
- Wygramy, wygramy, o to się martwić nie musisz. - stwierdził odpalając silnik
  Nim się obejrzałam stanęliśmy przed stadionem.
- Teraz ty idź na trybuny, bo my mamy krótki trening przedmeczowy. Później obejrzysz mecz, liczę na wielkie wsparcie głosowe. - uśmiech zawitał na jego twarzy - I na ukoronowanie wieczoru, impreza!
- Wielkie mi rzeczy.. Wieczór jak wieczór.. Do zobaczenia. - burknęłam wchodząc na ten jakże wielki i wyjątkowo piękny obiekt
  Siedząc na trybunach strasznie mi się nudziło, więc wyjęłam telefon, wybrałam numer mamy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Moja rodzicielka odebrała po 3 sygnale.
- Cześć mamuś, co tam u was? - zapytałam wpatrując się w rzucającego się w bramce Wojtka
- No wiesz, właśnie cię widzę w telewizji, a dokładniej w wiadomościach sportowych. - zachichotała - Pokazują trening Arsenalu i niektórych kibiców. 
- Serio? Wow, jestem na TVP1! Rewolucja.. - powiedziałam znudzona - Opowiadaj co w Warszawie się dzieje ciekawego.
- Nic się nie dzieje, jak zwykle jest nudno. A ty córcia lepiej wstań, bo hymn tych, no, rozgrywek grają. - oznajmiła, a ja posłusznie wstałam
- Manuś ja już kończę, bo tu zaraz mój współlokator wybiegnie na boisko. - uśmiechnęłam się - Oglądaj mecz, ten z numerem 10 i nazwiskiem Podolski to mój kolega.
- Aha.. Czuję romansik. - rzekła powstrzymując śmiech
- Mamo! - krzyknęłam
- Oj, dobra, dobra i tak wiem swoje, pa. - rozłączyła się
 Po zakończeniu hymnu, arbiter główny rozpoczął mecz. Pierwsza połowa była nudna. Akcje kończyły się zanim się w ogóle zaczęły, a Lukas był jakiś taki nieobecny. Psuł prawie każde podania, aż w końcu przestał takowe dostawać. Nastała 15 minutowa przerwa, więc nie pozostało mi nic innego jak usiąść i czekać. Czas dłużył się niemiłosiernie, aż w końcu piłkarze ponownie wyszli na murawę. Do 65 minuty nadal nie działo się nic specjalnego, aż w końcu Lukas wziął się w garść i... Strzelił bramkę samobójczą.. No cóż, nawet najlepszym się zdarza, biorąc pod uwagę to, że gdy chciał wybić piłkę jakiś blondyn go popchnął no i piłka po prostu zeszła mu z buta, proste no, nie? Chłopcy szybko pozbierali się po utracie gola, gdyż już 5 minut później zdobyli, a właściwie to Lukas zdobył wyrównujące trafienie. Tak, cieszyłam się z tego powodu, ale nie aż tak żeby skakać i drzeć się tak jak dwaj stojący obok mnie panowie (w punkcie kulminacyjnym czyli jak wiecie golu myślałam, że bębenki mi pękną), tak, aż tak bardzo się darli.. Nagle ni z tego, ni z owego Chelsea wklepała kilka podań i gracz z numerem 9 na koszulce (niestety nazwiska nie byłam w stanie dowidzieć) pokonał Wojtusia. Cóż takie jest życie, Szczęsny nie był z niego w tej chwili zadowolony... Kolejne minuty meczu i nic, ani żółtej, ni czerwonej kartki, a o golu to już nie wspomnę, bo takowy nie padł. Szczerze? Zawiodłam się na chłopakach, bo to spotkanie było do wygrania, ale jak się nie zepnie pośladków to tak właśnie jest, no, a później wielkie żale i bezsensowne tłumaczenia.. Wściekli kibice Arsenalu bez żadnych ogródek wbiegli na murawę, a ja, ja nadal siedziałam i przyglądałam się temu teatrzykowi. Czułam się lepiej niż w kinie, lecz gdy spostrzegłam jakiegoś kibica grożącego Lukasowi i Wojtkowi, powiedziałam sobie "Nie, tak nie będzie, tylko ja ich mogę bić!" i cóż mi pozostało, wpadłam w szał, przeskakiwałam kolejne siedzonka, aż w końcu skoczyłam na tego szatana. Odebrałam mu broń (w tym przypadku szalik i puszkę od coca-coli, tak wiem, bardzo groźne rzeczy), oraz po prostu go spoliczkowałam. Niech się cieszy koleś, że nie potraktowałam go tak jak Wojtka...
- I żeby mi to było ostatni raz!! - wydarłam się, a chłopak się wywrócił
  Jak się wkurzę jestem niebezpieczna, to już wiem od dawana i każdy kto się ze mną zadaje też powinien być tego świadom. Wojtek, Lukas jak i inni zawodnicy patrzyli się na mnie z przerażeniem, a ja trzymając szalik i wcześniej wspomnianą puszkę szczerzyłam się jak głupi do sera. No co? Niech wiedzą do czego jest zdolna młoda kibicka swojego "ukochanego" klubu. Ochroniarze oraz wielmożna policja wyprosiła z boiska wszystkich ludzi (z wyjątkiem piłkarzy, bo to, to gwiazdeczki. Tak, jeszcze nie zmieniłam o nich zdania.) Lukas chciał mnie zatrzymać, ale ja się mu wyrwałam mówiąc:
- Opuszczę to cholerne boisko z honorem, tak jak inni ludzie mojego pokroju. 
  Odwróciłam się na pięcie i opuściłam mury stadionu. Pieszo wybrałam się do domu, bo nie miałam najmniejszego zamiaru czekać aż Lukas lub Wojtek zawiezie mnie do domu, bym mogła przebrać się na imprezę, która jak wywnioskowałam po tym, że przegrali mecz, nie będzie taka jakiej się wszyscy spodziewaliśmy. Po pół godzinie przekroczyłam próg mieszkania i popędziłam na górę. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół, do salonu, gdzie po chwili zawitał smutny Wojtek. Wyglądał strasznie, był przybity, aż mi się go szkoda zrobiło..
- Wojtek, nie przejmuj się tym, że przegraliście.. Dla mnie i tak jesteście najlepsi.. A teraz mamy się przecież świetnie bawić, mam rację? - spytałam łapiąc go za ramię
- Tak, masz rację... - odparł poprawiając swoją marynarkę
  Razem wyszliśmy z domu. Wojtek, jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi. Bardzo szybko znaleźliśmy się w klubie. Nie będę ukrywała mojego zdziwienia na widok tańczących i uśmiechniętych od ucha do ucha piłkarzy Arsenalu, bo przecież przegrali... Dziwne, a jednak realne. Wojtek wziął mnie za rękę i zaprowadził do baru. Wypiliśmy po drinku, a potem zaczęliśmy wywijać na parkiecie. Byłam szczęśliwa, bo zdołałam poprawić Wojtkowi humor. Przetańczyliśmy 5 szybkich piosenek, a później poszliśmy się trochę nawodnić. I znów, znów to samo, przeklęte % wpływały do mojej krwi i odbierały mi świadomość czynów. Tym razem jednak udało mi się wrócić do domu o własnych siłach. Tyle tylko, że nie wróciłam do niego sama. Przez cały czas towarzyszył mi Wojtek. Nie zważając na późną porę przemierzaliśmy ulice Londynu nieustannie się śmiejąc. Wchodząc do mieszkania potknęłam się i pociągając kolegę za sobą upadłam na podłogę. O dziwo nic mnie nie bolało, chociaż miałam na sobie na pewno ponad 70kg.
- Auć! -zachichotałam podnosząc się
- Już wstaję, już..Okej, wstałem. - powiedział nieskładnie
- Ja idę na górę do siebie spać, a ty idź do gościnnego.. - oznajmiłam stojąc na schodach
- Ale ja chcę z tobą.. - plątał się
- Nie ma mowy kochaniutki, dobrej nocy życzę. - uśmiechnęłam się wchodząc do pokoju
  Nie miałam ani siły, ani ochoty na prysznic. Rozebrałam się i weszłam pod kołdrę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, lecz mój sen nie trwał długo, bo w samiutkim środku nocy do mojego pokoju wpadł Wojtek.
- Ej! Co ty chcesz? Ja śpię, spadaj! - uniosłam głos
- Ani mi się śni! Ja się boję ciemności! - jęknął
- Taa.. Skądś to znam.. Czekaj.. Aaa już wiem, ten sam kit wczoraj wcisnęłam Lukasowi. Nara. - powiedziałam oschle
- Ale.. - nie pozwoliłam mu dokończyć
- Nie ma żadnego "ale", do jutra kochanieńki. - machnęłam na niego ręką
  Odetchnęłam, bo wyszedł. W końcu mogłam zmrużyć swoje zmęczone powieki. No tak, ale gdy znów wyłączyłam swój mózg, do moich uszu doszedł czyiś donośny krzyk. Co ja mówię? Czyiś? Przecież wiadomo, że to pan Wojtek... Zrezygnowana zwlokłam się z łóżka. Swoje kroki skierowałam w stronę sypialni gościnnej. Ku mojemu zdziwieniu, Wojtka w niej nie było. Zeszłam na dół do kuchni i wybuchłam niepohamowanym śmiechem, gdyż Wojtek siedział obok stołu (oczywiście na podłodze), na głowie miał kiełbasę (która nie wiem jakim cudem się na niej znalazła), a w dłoni trzymał mydło..
- Wojtek? Co ty wyprawiasz? - spytałam nadal się śmiejąc
- No co... Ja w nocy lunatykuję, sorry, mogłem cię uprzedzić. - oznajmił podnosząc się z podłogi, lecz zrobił to tak niefortunnie, że poślizgnął się na mydle, które chwilę wcześniej odłożył.
- Oj Wojtuś, Wojtuś.. Chodź ze mną do sypialni. Dzisiaj śpisz ze mną, jak widzisz dowiodłeś swego, gratuluję. - powiedziałam podnosząc go
  W końcu, gdy położyliśmy się do łóżka mogłam spokojnie.. Nie, raczej niespokojnie, bo niestety bramkarz strasznie chrapał, udałam się do krainy snów...

                                                   (10 komentarzy i kolejny rozdzialik)

O Boże, ale to długie.. No cóż, tak to jest, gdy chce się umieścić mecz i imprezę w jednym rozdziale :D Mam nadzieję, że ten oto rozdział wam się spodobał, proszę o szczerą opinię :D
Zapraszam na mojego nowego bloga o reprezentacji Polski w trakcie EURO 2016 :D
http://naturalnie-nierealne.blogspot.com/2013/09/bohaterowie.html

piątek, 20 września 2013

Rozdział 5

  Ból. Tylko to czułam po przebudzeniu. Bez umyślnie wpatrując się w sufit miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje. Z wielkim trudem obróciłam się w prawą stronę, wtedy doznałam szoku! Okazało się, że nie spałam w swoim pokoju, a obok mnie pochrapywał w najlepsze nie kto inny jak Lukas! Szybko poderwałam się z łóżka zaliczając przy tym bliższe spotkanie z lampą.
- Co ty tutaj robisz?! - wrzasnęłam - Nie! Co JA tutaj robię?! - dodałam po chwili namysłu ściągając z niego kołdrę
  I tu kolejny szok, gdyż Lukas był nagi!  Od razu spojrzałam na siebie. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że na moim ciele spoczywa koszulka i, co najistotniejsze, bielizna.
- Czy ty możesz mi to wszystko jakoś wyjaśnić?! - wydzierałam się na niego
  Poldi chwycił poduszkę i zakrył nią swoje klejnoty.
- Daj mi się chociaż ubrać. - zawstydził się
- Jakoś w nocy, twoja nagość ci nie przeszkadzała. - stwierdziłam kipiąc ze złości
- No okej, ale w nocy spałaś! - podniósł głos
- Masz 5 minut i widzę cię w kuchni. - trzasnęłam drzwiami opuszczając pokój współlokatora
  Zdenerwowana wyciągnęłam z szafki tabletki na ból głowy i wodę. Bezsilnie opadłam na krzesło i czekałam na przyjście Lukasa.
- No to co chcesz wiedzieć? - spytał chwytając za butelkę schłodzonej wody
- Wszystko! - gwałtownie wstałam od stołu
- To powiedz mi mi co w ogóle pamiętasz z wczorajszego wieczoru. - nakazał ze spokojem
- Pamiętam wszystko, aż do tańca z Wojtkiem. - oznajmiłam łapiąc się za obolałą głowę
- Tylko? Jeżeli pamiętasz TYLKO ten taniec, to... Nie pamiętasz najlepszego. - zaśmiał się 
- No gadaj! - niecierpliwiłam się
- Okej, spokojnie. - zaczął - A więc gdy tańczyłaś z Wojtkiem, ja cię mu "odbiłem", ale ten tak się wkurzył, że zaczął mnie szarpać, no i wtedy ty wkroczyłaś do akcji. - uśmiechnął się - Najpierw szarpnęłaś naszego Wojtusia za ramię, a później kopnęłaś go w... Czułe miejsce oraz potraktowałaś jego twarz swoją pięścią. - kontynuował - Ja odciągnąłem cię od niego i wyszliśmy z baru. Kiedy przyholowałem cię do domu ty się upierałaś żebym spał z tobą, bo panicznie boisz się ciemności. Biorąc pod uwagę to, iż twoje łóżko jest jednoosobowe wziąłem cię do siebie i ot cała historia.. - zakończył swój monolog
- Boże jak mi wstyd... - schowałam twarz między rękoma
- Nic się nie stało, przecież każdemu może się zdarzyć... - przytulił mnie
- Ale dlaczego ty spałeś na go? - spytałam wpatrując się w jego oczy
- Bardzo mocno się zmęczyłem przy ściąganiu ci butów i spodni... Oj wierzgałaś.. - zaśmiał się chytrze - Nie miałem na nic siły rozebrałem się i zasnąłem...
- Przepraszam cię... - westchnęłam
- Zapomnijmy o tym. Ale co z Wojtkiem? - spytał rozbawiony - Na pewno boli go co nieco.. - dokończył
- Ogarnę się trochę i pójdę go przeprosić... - oznajmiłam wychodząc z pomieszczenia
  W łazience zastanawiałam się nad rozpoczęciem rozmowy z Wojtkiem, bo do łatwych ona należeć nie będzie. Nigdy nie lubiłam nikogo przepraszać, a to byłyby już drugie przeprosiny dzisiaj.. W końcu, po godzinie wybierania odpowiedniego stroju, ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział Lukas. 
- I co? Dać ci adres? Albo mam lepszy pomysł, zawiozę cię do niego. - wyszczerzył się i podniósł z kanapy
- Niech ci będzie.. - powiedziałam oschle
- Co ty taka nie w humorze? - spytał troskliwie
- A niby z jakiej paki mam mieć humor, co?! Jak takich rzeczy co do wczorajszego wieczoru się dowiedziałam! Przecież Wojtek mi nie wybaczy. - lamentowałam
- Bez nerwów, weź pod uwagę to, że wszyscy byliśmy pijani. - pocieszał mnie
- Masz rację, a co będzie to będzie. - wsiedliśmy do samochodu
  Po 15 minutach jazdy samochodem, dotarliśmy pod dom naszego, no, teraz to już chyba tylko kolegi Lukasa.. Stojąc przed drzwiami zawahałam się nad otwarciem drzwi. Lukas to zauważył i sam złapał za klamkę. Jak się okazało drzwi domu Wojtka zawsze są otwarte. Razem weszliśmy do kuchni, gdzie śniadanie konsumował Wojtek. Gdy mnie zobaczył mina mu zrzedła, ale ja nie zwracałam na to uwagi.
- Wojtek.. Głupio wyszło, byłam pijana, przepraszam.. - powiedziałam nieskładnie
- Nie chce mi się ciebie słuchać.. - odburknął 
- Co mam zrobić żebyś.. - Lukas mnie szturchnął i pokiwał przecząco głową - Mi wybaczył. - dokończyłam
- Aaa.. Teraz to możemy pogadać. - uśmiech zawitał na jego twarzy - Niech no pomyślę... Dzisiaj gramy mecz przeciw Chelsea Londyn, a potem mamy pomeczowe After Party więc pójdziesz ze mną jako osoba towarzysząca. - odłożył talerz do zlewu
- A mogę poprosić o jakiś inny wariant? - spytałam nieśmiało - Bo ja nie lubię oficjalnych imprez.. - wyjaśniłam
- No cóż, musisz się przełamać. Lukas, zabierz naszą Klarkę na mecz, a po meczu ja się nią zajmę. - wyszczerzył swoje ząbki
- Jak sobie życzysz. - rzekł ze zwieszoną głową chłopak
- To o której pójdziemy na ten stadion? Na którą godzinę mam być gotowa? - spytałam poważnie
- Za 2 godziny mamy trening, a o 20:45 zaczyna się mecz.. Czyli o 19. przyjadę po ciebie. - uśmiech nie znikał z jego twarzy
- No dobra... Niech stracę.. Lukas, podwieziesz mnie do galerii? - zapytałam zwracając wzrok na kolegę
- Nie ma sprawy, więc chodźmy. - wziął mnie pod rękę i wyszliśmy z mieszkania Wojtka

                                                (10 komentarzy i następny rozdział)

Nie spodziewałam się, że rozdział wyjdzie taki długi :D
Ale to chyba dobrze?
Jak myślicie? Kto wygra mecz i co stanie się na pomeczowej imprezie?

środa, 18 września 2013

Rozdział 4

- Wstawaj! Już 9:15! - usłyszałam walenie w drzwi
- Co?! Przecież ja nie zdążę! - krzyknęłam spadając z łóżka na podłogę
- Co ci jest? Klara? - pytał nadal stukając
- Ałł!! - podniosłam się z podłogi i otworzyłam drzwi
- Uuu.. To żeś się urządziła.. - oznajmił, po czym niepewnie dotknął mojej skroni
- Aa.. - syknęłam z bólu - Boli jak cholera!
- Chodź, zaraz to opatrzymy. - chwycił moją dłoń i zaprowadził do salonu
  Nie czułam się komfortowo gdyż miałam na sobie tylko piżamę. Lukas delikatnie przemył moją ranę wodą utlenioną i zakleił plastrem.
- Już dobrze. Idź się ubrać. - uśmiechnął się
  Posłusznie udałam się do pokoju. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ubrania. Uwinęłam się w 15 minut i zeszłam na dół do mojego towarzysza. 
- No, no, no świetnie wyglądasz. - prześwietlił mnie od góry do dołu
- Nie przesadzaj.. - zawstydziłam się - Ty też się nieźle prezentujesz
- U boku takiej dziewczyny muszę. - zaśmiał się - A teraz chodźmy już, bo się spóźnimy i tre.. - urwał
- Co tre..? - spytałam zaciekawiona
- A.. nic, nic.. - otworzył mi drzwi od samochodu
  Nie chciało mi się wchodzić głębiej w tą dyskusję, dlatego odpuściłam. Jakby chciał, to by mi powiedział, jak nie chce to nie. Trudno się mówi. Byłam ciekawa gdzie mnie zabierze. Przez całą drogę panowała cisza, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, bo nigdy nie byłam rozmowna.
Widoki za oknem były prześliczne. Po 15 minutach jazdy dotarliśmy do celu. 
- Po co tu przyjechaliśmy? - spytałam patrząc na wielki obiekt
- Zaraz się przekonasz, muszę ci coś udowodnić. - pociągnął mnie za rękę
  Wbiegliśmy na stadion. Lukas zawzięcie opowiadał mi historię klubu jak i tego pięknego obiektu sportowego. 
- Zamknij oczy. - nakazał
- Ale po co? - spytałam uśmiechnięta
- Po prostu je zamknij. - powtórzył radośnie
  Tak jak mi kazał, tak też zrobiłam. Chłopak wziął mnie pod rękę i prowadził. Najgorsze było to, że nie wiedziałam dokąd idziemy. Po dłuższej chwili stanęliśmy.
- Dobra, już jesteśmy. - zaczął - Otwórz te swoje piękne oczęta. - czułam, że się uśmiecha
  Zamurowało mnie. Stałam na środku boiska, a przede mną, a przede mną byli wszyscy zawodnicy Arsenalu wraz z trenerem.
- Coś ty wymyślił? - spytałam patrząc na szczerzących się mężczyzn
- Zobaczysz, że piłkarze nie są tacy źli. - uśmiech zawitał na jego twarzy - To jest Łukasz, Emiliano, Park, Emmanuel, Abou, Carl, Per, Nacho, Kieran, Tomas, Alex, Wojtek, Mikel, Nicklas, Laurent, Bacary, Ryo, Aaron, Yaya, Santi, Olivier, Mathieu, Theo i nasz nowy nabytek Mesut. - wymienił na jednym tchu 
- Lukas, fajnie, że zapamiętam.. - zaśmiałam się
- Oj tam, kwestia przyzwyczajenia. - poklepał mnie po ramieniu - Teraz usiądź na trybunach, a po treningu pójdziemy do jakiegoś baru
  Dzięki Lukasowi przypomniały mi się czasy dzieciństwa.. Jak z kolegami biegałam za piłką, kochałam to robić, ale niestety później szkoła mi nie pozwalała na rozwijanie się w piłce.. Nagle jedna z piłek poczęła turlać się w moją stronę. Wstałam z krzesełka i do niej podbiegłam. Postawiłam na niej stopę i nadal przypominałam sobie stare, dobre czasy.. W jednej chwili podbiegł do mnie Wojtek, chciał odebrać mi piłkę, ale ja w pewnym sensie chciałam go "ośmieszyć" i zwodem w prawą stronę go okiwałam. Chłopaki spojrzeli się na mnie jak na ufo i zaczęli bić brawo. Dla mnie to nie było nic szczególnego, ponieważ w młodości robiłam nie takie rzeczy z tym okrągłym przedmiotem. Wróciłam na swoje miejsce i czekałam na koniec treningu i wypad z chłopakami na kawkę, a może piwko? Kto wie co im do głowy wpadnie.
  W końcu po dwóch godzinach trener zakończył ten jakże (według chłopaków) wyczerpujący trening. "Wielcy piłkarze" poszli do szatni, a ja na nic nie zważając wbiegłam na murawę, dopadłam się do piłki i poczęłam pędzić w stronę bramki. Ustawiłam piłkę na 20 metrach, wzięłam długi rozbieg i wykonałam rzut wolny krzyżaczkiem. Piłka była bardzo podkręcona i zatrzepotała w siatce. Usłyszałam, że ktoś bije mi brawo. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Wojtka. 
- Długo mnie obserwujesz? - spytałam podchodząc do niego
- Wystarczająco. - wyszczerzył się - Gdzie się tego nauczyłaś?
- Jak byłam młoda, grałam z kumplami na boisku  i jak widać trochę umiejętności pozostało.. - odwzajemniłam uśmiech
- Trochę? Raczej bardzo dużo! Jak taka drobna dziewczyna mogła grać w piłkę? - zdziwił się
- No jak widać mogła. - spostrzegłam Lukasa wychodzącego z tunelu - Chodźmy już, Lukas idzie.
- Poczekaj. - złapał mnie za nadgarstek - Przyjdziesz jutro na nasz trening?
- Jeżeli Lukas pozwoli. - zachichotałam i udałam się w stronę współlokatora
  Wyszliśmy przed stadion. Dość długo czekaliśmy na pozostałych chłopaków, ale w końcu pojawili się obok nas i razem bez żadnych przeszkód doszliśmy do klubu "Alcate". Mimo wczesnej pory w klubie bawiło się dużo osób w tym my. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy sobie kolorowe drinki. Najpierw był jeden drink, później drugi, trzeci, czwarty.. Byłam już nieźle wstawiona, ledwo co trzymałam się na nogach, lecz nadal parkiet należał do mnie. Tańczyłam ze wszystkimi zawodnikami drużyny Arsenalu Londyn. Było świetnie. W pewnej chwili Wojtek "odbił" mnie Lukasowi i razem zaczęliśmy wywijać w najlepsze. Grzeczny taniec zahaczał o erotykę. Szczęsny zaczął szeptać mi coś do ucha, lecz ja nie miałam zamiaru go słuchać. Moim celem była tylko dobra zabawa. Wojtek pocałował mnie, a mi (o dziwo) to wcale nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, nawet się podobało. Później po prostu urwał mi się film i nic nie pamiętałam....




                                               (10 komentarzy i następny rozdział)

No to tak:
Lepiej wam się czyta długie czy krótkie rozdziały? 
I jak myślicie co działo się w klubie, po urwaniu się filmu Klarze?

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 3

  Po wyśmienitej kolacji poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Na jednym ze sportowych kanałów leciał jakiś mecz. Nigdy nie interesowała mnie piłka, lecz gdy kamerzysta zrobił zbliżenie na jednego z piłkarzy bardzo się zdziwiłam, gdyż wyglądem przypominał Lukasa..
- O! Widzę, że mecz oglądasz. - uśmiechnął się Lukas siadając obok mnie i podając gorącą herbatę
- Tak, bo nic ciekawego w telewizji nie leci.. - powiedziałam upijając łyk napoju
  Przez krótką chwilę siedzieliśmy w ciszy lecz po jednej z akcji przeprowadzanej przez gracza z numerem 9 na koszulce Lukas wstał i pokazując na telewizor powiedział:
- Widzisz, widzisz to?! Tutaj mogłem podać do Oliviera, a nie sam strzelać na pałę! - uniósł się
- Czekaj, czekaj, to ty jesteś tym co lata za piłką? - spytałam nie ogarniając tematu
- Tak, ja gram w Arsenalu. - wyszczerzył się
- Tego to się nie spodziewałam... - oznajmiłam smutno wstając z kanapy
- Ej, co się stało? - spytał zdziwiony
- Nic, to nie twoja sprawa.. - weszłam do kuchni i wstawiłam kubek do zlewu
- Powiedz mi, proszę. - nalegał
- Okej.. - usiadłam na przeciwko niego - 3 lata temu byłam na imprezie inaugurującej sezon jednej z podwarszawskich drużyn, jako fotograf i.. Jak wyszłam na chwilę na zewnątrz, by się przewietrzyć jeden z piłkarzy mnie... - łza spłynęła po moim policzku - Zaatakował mnie od tyłu.. Wyjął nóż i mi groził, a ja kopnęłam go w.. Sam wiesz w co i uciekłam. Od tego czasu czuję niechęć i wstręt do sportowców, a zwłaszcza piłkarzy.. - zakończyłam mój monolog
- Przykro mi.. Współczuję, ale dobrze, że mu uciekłaś.. - przytulił mnie
- Nie rozmawiajmy już o tym. Chcę zapomnieć.. - wstałam od stołu i poszłam do mojego pokoju
  Nie wiedziałam dlaczego wyjawiłam Lukasowi moją "tajemnicę", ale chciałam w końcu się komuś wyżalić i padło na niego. Trudno, słów już nie odwrócę. Niech wie co myślę o jego kolegach po fachu jak i poniekąd o nim. Zmęczona dniem wzięłam długą kąpiel i wsunęłam się pod kołdrę. Gdy moje powieki powoli się zamykały usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłam się z jakże wygodnego łóżeczka i nacisnęłam klamkę. Za drzwiami stał nikt inny jak mój współlokator.
- Czego chcesz? - spytałam oschle
- Chciałbym żebyś wstała o 9. bo chcę cię gdzieś zabrać. - oparł się o framugę
- Ale gdzie? - spytałam ze zdziwieniem w głosie
- Zobaczysz jutro, ale wstań, o 10. musimy już tam być. - powiedział, po czym zniknął w ciemnym korytarzu
  Zamknęłam drzwi i znów znalazłam się w łóżku. Morfeusz szybko wziął mnie w swoje ramiona.

                                                (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Może nie jest idealny i nic się nie dzieje :D Ale od następnego rozdziału już będzie "akcja" :D 

sobota, 14 września 2013

Rozdział 2

  W domu przywitała mnie głucha cisza. Mojego "kolegi" jeszcze nie było, więc postanowiłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Duże, przestronne pomieszczenia, jasne kolory, drewniane meble... Całość była mieszanką nowoczesności z tradycją. Zmęczona przebrałam  i skierowałam się do kuchni, po drodze włączając telewizor. Młody prezenter przedstawiał iście angielską pogodę na następne dni. Jako, że dzień był trudny, wypiłam kubek mocnej kawy. Wtedy rozległ się szczęk kluczy w drzwiach i do środka wszedł mój znajomy z rana..
- Przyszedłem po swoje rzeczy. - oznajmił cicho i skierował się w stronę swojego pokoju
  Przysłuchiwałam się jak otwiera szafę i pakuje ubrania do walizki. Zaczęłam zastanawiać się, co się teraz z nim stanie. I w pewnej chwili coś mnie tknęło.
- Poczekaj! - krzyknęłam gdy stał w progu domu
  Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Możesz pomieszkać tu przez jakiś czas... - westchnęłam
  Jego twarz pojaśniała. Zamknął niepewnie drzwi i odetchnął z ulgą.
- Tak w ogóle to Klara jestem. - przedstawiałam się
- Lukas, miło mi. - odparł, a kąciki jego ust powędrowały w górę i ukazały rząd białych zębów.
   
                                                                        * * *

  Pierwszy dzień minął mi na robieniu zdjęć zwierząt. Kpina. Kiedy wróciłam zmęczona do domu, zastałam w kuchni niecodzienny widok. Lukas, w fartuchu z umięśnionym męskim torsem i czapką kucharską na głowie, pichcił kolację i nucił w najlepsze "Ona tańczy dla mnie". Gotowało się we mnie, aż w końcu nie wytrzymałam i wybuchłam gromkim śmiechem. Współlokator obrócił się gwałtownie, a z chochli na podłogę wylał się sos. Jednocześnie uderzył głową w drzwi otwartej szafki i zaklął siarczyście czym jeszcze bardziej mnie rozśmieszył.
- Musisz mnie tak straszyć? - zdenerwował się i zaczął masować guza
- Pomóc ci? - zaproponowałam wciąż nie przestając się śmiać
  Lukas pokiwał przecząco głową i wrócił do gotowania. Mi przykazał nakryć stół i czekać. Po pół godzinie postawił postawił przede mną talerz.
- Spaghetti bolognese. A specialy for you. - powiedział z brawurowym akcentem i puścił mi oczko.

                      Fartuch Lukasa:
                                               (Kolejny rozdział za 10 komentarzy) 

Tak wiem, jest krótki :D Ale takie chyba się lepiej czyta :D Spodziewałyście się, że to będzie Lukas? Szczerze, ja do ostatniej chwili zastanawiałam się którego chłopaka tam postawić :D
Jaki według was będzie rozwój akcji? 

Ważne pytanie!
Chcecie żebym założyła bloga ze swoim pierwszym opowiadaniem, które w całości mam napisane w zeszycie?

środa, 11 września 2013

Rozdział 1

  Wszystko związane z krajem, w którym się urodziłam zostało załatwione. Lot, również minął bez żadnych problemów. W Londynie znalazłam się po godzinie 16. więc od razu postanowiłam udać się do domu. Z brązowej torebki wyjęłam kartkę z adresem i po zatrzymaniu taksówki wręczyłam ją taksówkarzowi. Po pięciu minutach drogi samochód zatrzymał się przed wielkim domem. Zapłaciłam starszemu panu należną kwotę i wyszłam z żółtego auta.
- "Wow! Ale tu pięknie." - pomyślałam przekręcając klucz w zamku
  Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się zadbany przedpokój. Położyłam walizki obok szafy i udałam się na "zwiedzanie" mieszkania. Wchodząc do ostatniego z pomieszczeń - łazienki, doznałam szoku, ponieważ spod prysznica wychodził właśnie jakiś mężczyzna.
- Aaa! - zaczęłam piszczeć - Kto ty jesteś? Co tu robisz? - zasypałam pytaniami
- Mieszkam? - odparł zmieszany, okrywając swoje nagie ciało ręcznikiem
- Tak się składa, że ja mam tu teraz mieszkać. - powiedziałam zdziwiona
- Ach tak! To wyjaśnia postać rzeczy. Ubiorę się i porozmawiamy. - uśmiechnął się lekko
- No dobrze. - rzuciłam na odchodne
  Zdezorientowana usiadłam na krześle w kuchni. Czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia. Po dłuższej chwili na przeciw mnie usiadł powalająco przystojny mężczyzna.
- A więc ty jesteś tym fotografem co ma ze mną mieszkać? - spytał gładząc się po brodzie
- To, że jestem fotografem się zgadza, ale nic nie wiem o tym, że mam z kimś mieszkać. - uniosłam się
- Spokojnie, zawiozę cię do firmy, tam ci wszystko powiedzą.. - zaproponował na co ja tylko skinęłam głową
  Przed wyjściem z mieszkania zaniosłam swoje rzeczy do pokoju, który wskazał mi "współlokator". Miałam nadzieję, że to koniec niespodzianek na dziś.

                                                                          *  *  *

- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że mam mieszkać z tym panem?! - obruszyłam się
- Myśleliśmy, że pani firma o wszystkim panią powiadomiła. - zdziwił się prezes
- Właśnie o niczym mi nie powiedzieli! - wściekłam się
- Niestety będzie pani musiała mieszkać z tym panem przez następne pół roku, ponieważ jest on naszym głównym klientem. - zakomunikował mężczyzna czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował
  Dyszałam z wściekłości. Miałam mieszkać z obcym mężczyzną, pod jednym dachem przez następne pół roku?! Jak on to sobie wyobrażał?!
- Czy pan oszalał?! Ja tego człowieka nawet nie znam! - wybuchłam
- Niech pani nie dramatyzuje. - uspakajał mnie - To tylko pół roku!
- TYLKO PÓŁ ROKU?! AŻ PÓŁ ROKU! Pan jest nienormalny!
  Wtedy do rozmowy wtrącił się nieznajomy.
- Jeżeli pani chce, to mogę się wyprowadzić. - poinformował spokojnie
- Czy chcę? Ja tego żądam! - wykrzyknęłam i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami


Oto nowy dom Klary:

                                                 (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, no ale cóż.. Najpierw krótki wypad na wakacje, teraz szkoła.. Normalnie nawał pracy, a w tym roku postawiłam sobie cel, jakim jest czerwony pasek :D Jak myślicie, kim jest ten nieznajomy mężczyzna? I co będzie dalej? ;)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Prolog

- Klara, szef cię wzywa. - powiedziała młoda sekretarka
- Mówił po co? - spytałam z obawą w głosie
- Niestety nie, idź już, bo na ciebie czeka. - oznajmiła przyjaźnie i zniknęła na drzwiami
  Na miękkich nogach kroczyłam przez rozległy korytarz, aż w końcu dotarłam do celu. Niepewnie zapukałam w drzwi, które chwilę później otworzyłam. Na obrotowym krześle za biurkiem siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Ku mojemu zdziwieniu w gabinecie była jeszcze jedna osoba, również rodzaju męskiego. Przywitałam się z nimi poprzez uścisk dłoni. Szef wskazał mi krzesło, usiadłam.
- Niestety jak zapewne pani już wie nasza firma ma za dużo pracowników na stanowisku fotograf, dlatego też jestem zmuszony do zwolnienia 5 z nich.. - ciągle się we mnie wpatrywał
- Czyli, że straciłam pracę? - spytałam ze smutkiem w głosie
- W tej firmie tak, ale z racji tego iż byłem bardzo zadowolony z pani pracy i nie chciałbym żeby przez moją decyzję się pani marnowała, znalazłem firmę, w której może się pani rozwinąć. - wskazał na mężczyznę siedzącego obok mnie
- Tak więc, jestem przedstawicielem Londyńskiej firmy "See the change", chcielibyśmy aby pani dołączyła do grona naszych fotografów. Oto umowa. - wręczył mi kartki papieru - Niech ją pani teraz przeczyta, bez pośpiechu, mamy czas. - dokończył
  Słyszałam już o tej firmie wiele razy, ponoć są bardzo dobrzy i mają na prawdę świetnych pracowników. Nie wiem dokładnie co fotografują, ale po przeczytaniu umowy stwierdziłam, że to może być dla mnie życiowa szansa. Nie zastanawiając się długo chwyciłam w dłoń długopis i podpisałam się we wszystkich miejscach wskazanych przez przedstawiciela.
- Dziękuję w imieniu swoim i firmy. Po przybyciu do Londynu niech stawi się pani w firmie, wtedy omówimy szczegóły. - powiedział ściskając moją dłoń - Tu jest adres domu, w którym pani zamieszka, a to adres firmy.
- Dziękuję, na pewno państwa nie zawiodę. - zapewniłam
  Mężczyzna wyszedł z gabinetu, a ja zostałam w obecności byłego szefa.
- Bardzo panu dziękuję. - szczerze się uśmiechnęłam
- Wiedziałem, że ta firma się pani spodoba. - rzekł wstając z krzesła
- To jest dla mnie wielka szansa. - oznajmiłam żegnając się z nim
  Po chwili wyszłam z gabinetu i ruszyłam w stronę swojego stanowiska pracy. W dobrym nastroju spakowałam swoje rzeczy i czym prędzej opuściłam firmę. Do domu doszłam po godzinie 17. Od razu zaczęłam pakować rzeczy do walizek. Zmieściłam się w dwóch, biorąc pod uwagę to, że nie wszystkie ubrania były mi potrzebne.
- "Teraz pozałatwiam wszystkie sprawy związane z Warszawą i będę mogła rozpocząć nowe życie w nowym mieście." - pomyślałam odkładając torby do szafy


Tak, wiem zawaliłam ten rozdział, ale początki są zawsze ciężkie. Postaram się żeby od kolejnego wpisu zaczęło się coś dziać :) Mam nadzieję, że będziecie mnie motywować komentarzami :D 
(10 komentarzy i kolejny rozdział)

środa, 7 sierpnia 2013

Bohaterowie


Imię: Klara
Nazwisko: Michalska
Wiek: 23
Zawód: Fotograf
Coś więcej: Miła, Sympatyczna i wyluzowana dziewczyna, na którą zawsze można liczyć. Ciągle dąży do celu, jest bystra i odważna.


Imię: Wojciech
Nazwisko: Szczęsny
Wiek: 23
Zawód: Piłkarz (bramkarz)
Coś więcej: Zawsze uśmiechnięty chłopak, który robi wszystko by spełniać się zawodowo. Jest niesamowity i wspaniały, lubi pomagać.


Imię: Lukas
Nazwisko: Podolski
Wiek: 28
Zawód: Piłkarz (napastnik, pomocnik)
Coś więcej: Lubiący się dobrze bawić i podrywać dziewczyny chłopak, który jak coś sobie postanowi to nie odpuść - bardzo uparty.


Zaczynam nową historię. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Proszę o wasze komentarze, które jak zapewne wiecie bardzo mnie motywują :D